Chwilowa „Ucieczka” od wojny

 Mimo że Egmont już zaczął wydawać komiksy rozgrywające się po Epizodzie V, te chronologicznie umieszczone przed Imperium kontratakuje dalej od czasu do czasu publikowane są na łamach Star Wars Komiks. Jako że jesteśmy już bliżej niż dalej bitwy o Hoth, Luke, Han i Leia nie uczestniczą już w wesołych przygodach, a raczej starają utrzymać się przy życiu resztki rebelii. Tym razem jednak nasi bohaterowie zbaczają nieco ze szlaku.

Ostatnio widzieliśmy Sojusz Rebeliantów dramatycznie dziesiątkowany przez siły Imperium i królowej Trios. Mimo że głównym bohaterom udało uciec się z potrzasku, Imperium, reprezentowane przede wszystkim przed Drużynę 99, dalej ich ściga. Komiks zaczyna się kosmiczną katastrofą, która powoduje, że rebelianci są zmuszeni przeczekać sporo czasu w socjalistycznej kolonii na planecie Hubin. Cała historia, mimo że nawiązuje do większej opowieści, z jej perspektywy jest raczej nieistotna, ale to bez znaczenia, bo Ucieczka pokazuje, że w świecie Gwiezdnych Wojen jest jeszcze miejsce na nowe motywy, że da się jeszcze coś do niego dodać.

Z bohaterów, o których chciałbym coś powiedzieć, tym razem wybiorę Luke'a, który po raz kolejny (i nie ostatni) zadurza się w przypadkowej dziewczynie, tym razem córce wodza plemienia, Tuli. Jest to zabawne, biorąc pod uwagę, że filmach Luke jest przedstawiany raczej jako niewinny nastolatek, natomiast pisarze i scenarzyści komiksowi nie umieją opowiadać historii z nim bez jakichś mini-wątków miłosnych. Nie jest to specjalnie problematyczne, natomiast budzi na twarzy uśmiech.

Ojciec Tuli, Thane Markona to również bardzo ciekawa postać. Wojownik, syn Jedi, bogacz, tradycjonalista, trochę polityk. Jego intencje przez prawie cały komiks pozostają bardzo niejednoznaczne. Z dwóch potencjalnych rozwiązań jego wątku wybrano to mniej oczywiste;  pozwolę sobie jednak nie przytaczać szczegółów.

Uśmiech w napad śmiechu przemieniają jednak niektóre rysunki. Nie są już tak szkaradne jak w poprzednich numerach, Salvador Larocca dalej zafascynowany wydaje się być Photoshopem, natomiast widać, że nauczył się już z niego trochę lepiej korzystać. Mimo wszystko efekt końcowy bywa momentami naprawdę dziwny.

Ładne za to są okładki wydań oryginalnych, jak zwykle umieszczone na końcu. Mało kto o nich wspomina, ale tym razem rzeczywiście mają swój charakter i niektóre nadawałyby się nawet na plakaty. 

Komiksy Star Wars to nie dzieła sztuki, natomiast zawsze cieszy mnie, gdy ukazują się historie takie jak Ucieczka – względnie spójnie, satysfakcjonujące nie tylko jako część serii, ale także same w sobie, konceptualnie nawet trochę nowatorskie – i mimo że strona graficzna bywa przewrotna, nie odrzuca aż tak bardzo. To już siódmy rok, w którym na łamach Star Wars Komiks kontynuowana jest ta sama opowieść. Czuć, że zbliżamy się do końca, dobrze jednak serii zrobiła chwilowa ucieczka od wielkich bitew do spokojnego, sielankowego Miasta Słońca.

Bądź na bieżąco! Polub profil na FACEBOOKU!