Zynga, ostatni deweloper gry mobilnej Star Wars Commander ogłosił parę dni temu, że w czerwcu jej serwery zostaną wyłączone. Commander, bazujący na popularnym modelu gry budowa bazy, był jednym z pierwszych kanonicznych źródeł. Lucasfilm nieczęsto nadaje taki status aplikacjom mobilnym, popularne Galaxy of Heroes na przykład go nie ma. Nad grą, oprócz deweloperów z Disneya, pracowali pisarze tacy jak Jason Fry. Dzięki temu do młodego w 2014 roku kanonu przeniknęło wiele elementów z Legend, a późniejsze publikacje nie zapominały o zasługach światotwórczych Commandera.
Najważniejszą z oryginalnych postaci jest oczywiście Saponza, swoją drogą inspirowany Sancho Panso z Don Kichota. Choć sama gra nie mówi o nim wiele, nie na tym przecież polega jej rola, Saponza zadomowił się w uniwersum. Głównie w przewodnikach, ale ma także swój udział w dzienniku Smuggler's Guide, gdzie możemy przeczytać niby-jego notatki. Dowiadujemy się z nich na przykład, że przed wybuchem wojny szmuglował beskar. Kto oglądał serial The Mandalorian, powinien wiedzieć, o co chodzi.
Pozostali oryginalni bohaterowie raczej nie mieli tyle szczęścia, aby zostać zapamiętanymi na dłużej. Informacje o niektórych znajdziecie w pierwszej edycji Kompendium Star Wars lub w Databanku, a imperialnego kapitana Kosha wspomniano w trylogii Koniec i początek.
Inaczej wygląda to w przypadku planet. W grze pojawiają się te filmowe - jak Tatooine, Takodana, Hoth, ale także zupełnie nowe planety: Er'Kit i Dandoran. Pierwsza z nich niby korzenie ma jeszcze w Legendach, ale dopiero Commander sprawił, że w uniwersum wciąż się o niej pamięta. Z Dandoran za to wiąże się bardzo ciekawa historia...
Er'Kit |
Dandoran |
Historia po części znana, znana z Legend, dzięki Commanderowi znowu kanoniczna. Projekt Blackwing po raz pierwszy pojawił się w powieściach Joe'go Schreibera Szturmowcy śmierci i Czerwone żniwa. Nie chodzi o czarnych szturmowców z Łotra 1, choć według Przewodnika ilustrowanego ich nazwa zaczerpnięta została z plotek o Blackwing. Mowa o szturmowcach nieumarłych. Początkowo nad Projektem pracowali sithańscy naukowcy czasów Starej Republiki (jak w Czerwonych żniwach), a potem próbowało rozwinąć go Imperium na Dandoran, aby osiągnąć nieśmiertelność swoich jednostek. Wirus wymknął się spod kontroli, przejął ciała zarażonych szturmowców, prowadząc do plagi zombiech w dwóch falach - przed i po wybuchu Galaktycznej Wojny Domowej. Obie zostały zakończone dzięki działaniom zarówno Imperium, jak i Rebelii. Jest to jedna z bardziej osobliwych historii w świecie Star Wars. W Commanderze pojawiała się w formie specjalnego wydarzenia w ostatnich dnia października.
Kolejne wpływy Legend znajdziemy przyglądając się liście obecnych w grze jednostek, statków czy istot. Jest tego sporo, warto zajrzeć samemu do gry, póki jeszcze jest taka możliwość. Z ciekawszych należy wspomnieć myśliwiec HWK-290 z kultowej gry Dark Forces, od jakiegoś czasu obecny także w komiksach; imperialny statek VT-49 Decimator czy kanonierkę imperialną, której protoplasta zainspirował dwa zestawy LEGO (w tym ostatni 75262). Do uniwersum wróciły też różne podgatunki rancorów m.in. z Mocy wyzwolonej.
Z racji tego, że Commander rozwijany był przez cały okres produkcji nowych filmów, świat starych gier i powieści przeplata się z elementami kojarzonymi z ostatnich produkcji. Pociągnięto dalej losy lubianego w internecie Therma Scissorpuncha, fathiery zaczęto wykorzystywać także jako zwierzęta bojowe, a Luggabestie przestały być jakkuańskimi endemitami. Gra pokazała też, że sprzęt z czasów Wojen Klonów był wykorzystywany przez rebeliantów i najemników długo po ich zakończeniu. Ważnym przykładem będę AT-RT, których użycie przez Sojusz zostało później potwierdzone przez grę figurkową Legion.
Serwery gry zostaną wyłączone 12.06. Choć większość jej treści została już skatalogowana przez fanów na Wookieepedii, to może warto skorzystać z okazji, póki jeszcze można, by zobaczyć, jak niepozorna gierka na telefony była w stanie połączyć dwie różne starwars'owe rzeczywistości, jednocześnie istniejąc gdzieś na obrzeżach kanonu.