W obronie fabuły The Last Jedi

Ponad pół roku minęło już od premiery Epizodu VIII Gwiezdnych wojen, jednak niektóre osoby wciąż czują się urażone tym, że film poszedł w innym kierunku, niż oczekiwały tego po Przebudzeniu Mocy. Tutaj chciałbym przedstawić kilka kontrargumentów dla krytyki The Last Jedi i być może zmienić podejście części fanów. Podejrzewam, że niektórzy będą próbowali zaprzeczać, ale proszę, spróbujcie chociaż obiektywnie przeczytać to, co mam do powiedzenia, a być może zauważycie, że fabuła Ostatniego Jedi wcale nie jest taka głupia.



Nie chce Ci się czytać całości? Szkoda, ale zapoznaj się chociaż z podkreślonym akapitem na dole tekstu. Będę wdzięczny za niekomentowanie bez znajomości treści.

Luke Skywalker

Postać Luke’a w Epizodzie VIII fanów mniej więcej po równo. Chociaż niektórzy wciąż zaznaczają, że " to jest ich Luke", to inni zarzucają że Skywalker, który uratował Vadera, nie daje sobie rady z nawróceniem wahającego się Kylo Rena. Tyle, że jesto to sytuacja o zupełnie innym podłożu!
Lukowi tym razem od początku wydaje się, że przegrał! Nie można porównywać tej sytuacji do wydarzeń z Epizodu VI, gdyż wtedy Skywalker był szanowanym bohaterem zmieniającym życie zbrodniarza - i przy tym własnego ojca, zaś tutaj uważał się za współodpowiedzialnego za całą sytuację.




Często krytykuje się także pomysł na projekcję Mocy z końcówki filmu. Tylko zauważcie proszę, że coś takiego dotychczas w sadze się nie pojawiło! Zwykły pojedynek byłoby tylko kolejnym powieleniem elementu z wcześniejszych produkcji.

A śmierć Skywalkera? Była istotna dla logiki całego świata Gwiezdnych wojen! Gdyby umiejętność projekcji nie wymagała poświęcenia własnego życia, pojawiłoby się wiele pytań o to, dlaczego Jedi nie korzystali z tej techniki wcześniej.

Według mnie trzeba podziwiać reżysera za to, że zdecydował się wprowadzić do serii nowe elementy, a jednocześnie udało mu się ze wszystkiego wyjść obronną ręką.

Umiejętności Rey


Każdy z nas słyszał chyba, że Rey to "Mary Sue" (czyli wszystko jej bezproblemowo wychodzi).
Co prawda, mimo spędzenie całego życia na pustyni, wydostała się z jeziora w Lustrzanej Jaskini, pokonała Kylo Rena, po raz pierwszy trzymając w dłoni miecz świetlny, ale przecież właśnie o to chodzi w tej trylogii. Że w Rey przebudziła się Moc, dlatego posiada niezwykłe umiejętności, nad którymi musi nauczyć się panować.


Chociaż, właściwie nie wszystko wychodzi!

Podczas pierwszej lekcji u Luke'a nie jest pewna czym jest Moc, a oprócz tego wnika także w serce mroku!

Postać ta jest bardzo podobna do Skywalkera w Oryginalnej Trylogii, któremu też wiele przychodziło bardzo łatwo, jednak w jego przypadku znacznie mniej komentuje obecnie te umiejętności, uznając klasyki za świętość. Rey za to zmaga się z paskudnym problemem krytyki przez osoby, które chcą w każdy możliwy sposób udowodnić, że Disney i Kathleen Kennedy z Rianem Johnsonem zniszczyli Gwiezdne wojny. A może po prostu wystarczy przestać marudzić i skupić się na pozytywach?

Snoke

Kolejna rzecz, która powinna być dla przynajmniej większości oczywista, ale najwidoczniej nie jest. Nikt nie mówił, że Snoke to badass, więc tak na prawdę nie było żadnych przeszkód, aby zginął w The Last Jedi.



To nie miał być drugi Imperator i jak po premierze zaznaczał Rian Johnson, głównym złym sequeli jest Kylo Ren, czyli inaczej niż w Oryginalnej Trylogii, gdzie Vader był tylko narzędziem w rękach Imperatora. 

Przebudzenie Mocy było krytykowane za zbyt wiele powielonych motywów z klasycznych filmów, za to Ostatni Jedi jest atakowany za pójście we własnym kierunku. Niektórym po prostu nie da się dogodzić...



Podobnie zresztą jest z postacią DJa. On nigdy nie miał być potężnym użytkownikiem Mocy, a zwykłym złodziejem. Po prostu fanowskie teorie zniekształciły obraz tej postaci w oczach wielu ludzi, przez co teraz uważają ją oni za źle wykonaną.


Ucieczka floty Ruchu Oporu i pościg Najwyższego Porządku

Po pierwszym seansie The Last Jedi wydał mi się dziwnym filmem, ale najdziwniejsza była w nim ucieczka, teraz już rebelianckiej, floty przez przestrzeń kosmiczną. Wiele osób zadaje sobie pytanie: dlaczego gwiezdne niszczyciele nie wykonały mikroskoku w nadprzestrzeni? Ponieważ, wtedy i one znalazłyby się  za daleko i bardzo możliwe, że zanim zdążyłyby zaatakować od drugiej strony, z Raddusa i reszty i tak niewiele by zostało. A dlaczego nie wysłano więcej myśliwców? Ponieważ krążownik to jednak krążownik i mimo, że w starciu na bliski dystans z niszczycielami nie ma zbyt dużych szans, to nieduże myśliwce są dla niego pestką.



Rose

Przez cały film Rose niezbyt mi przeszkadzała. Właściwie to aż do bitwy o Crait nie zrobiła niczego, co mogłoby sprowadzić na nią krytykę fanów.  Czy naprawdę niektórzy nie lubią jej tylko dlatego, że uwolniła udręczone zwierzęta? A co, jak już przy nich stała,  to miała je zostawić na pastwę obleśnego dozorcy stajni? A cała akcja z finału – czy wszystkim nam wcześniej nie przyszło do głowy, że bohaterowie Star Wars czasami też podejmują błędne decyzje i niekoniecznie jest to wada scenariusza? Że też czasami nie potrafią zapanować nad swoimi emocjami i uczuciami i nie dostrzegają tego, że swoim działaniem sami sobie przeczą?


A pocałunek? Pamiętacie ten Luke’a i Lei z początku Imperium? Mimo, że też wydawał się dziwny, jakoś go wybaczyliśmy.

Bardzo możliwe, że podobnie jak śmierć Snoke’a, ta scena wcale nie oznacza to ostatecznego upadku fanowskich shipów i teorii. Uważam jednak, że twórcy podobnie jak Lucas przy okazji prequeli, powinni nie brać pod uwagę oczekiwań fanów, by zamiast filmu wywołującego chwilowe emocje, stworzyć dzieło ponadczasowe.

Sekretny plan Holdo i Lei

Jeszcze przed ponownym atakiem floty Najwyższego Porządku, Leia wspomina o konieczności odnalezienia nowej bazy, po czym komandor D’Acy dodaje, że musi mieć ona wystarczająco silny nadajnik, by wezwać na pomoc sojuszników rozproszonych po Zewnętrznych Rubieżach. Holdo naturalnie kontynuuje działania Lei, mimo że wygląda to jak oczekiwanie na śmierć.  Możecie co chcecie myśleć o wiceadmirał, ale jej rola i utrzymanie planu w tajemnicy nie jest błędem w scenariuszu, a naturalnym elementem charakteru tej postaci, której być może wydaje się, że utajniając plan przed Dameronem postępuje słusznie. Ba, ostatecznie okazuje się, że miała rację!


Kobiety w Gwiezdnych wojnach

Może nie jest to aspekt fabularny, ale po prostu muszę wspomnieć o jednym z podstawowych argumentów części osób krytykujących film – tzw. poprawności politycznej. Bo jak to w Star Wars może być tyle samo bohaterek i bohaterów, a może nawet z niewielką przewagą tych pierwszych? Naprawdę tak to Was boli?


Oglądałem ostatnio Mroczne widmo i wiecie co? Za wyjątkiem królowej Amidali, jej dwórek, Shmi Skywalker i kilku statystek, w tym filmie są prawie sami faceci! I naprawdę, nikt nie miał dotychczas z tym problemu,bo dlaczego ktoś miałby się przejmować takim aspektem, zamiast skupić się na ciekawej historii?

Fajnie jest jednak zachować równowagę różnych reprezentacji, a w Ostatnim Jedi tego właśnie udało się dokonać!


Brak wizji?

Podstawowym argumentem przeciwko całej trylogii sequeli jest brak kontroli kreatywnej producentów nad firmami. Ja podchodzę do tego zupełnie inaczej. Uważam, że dzięki temu że za kolejną produkcję całościowo odpowiada inna osoba niż za poprzednią, następny film jest bardziej nieprzewidywalny i zaskakujący pod różnymi względami Zarówno wizualnymi jak i fabularnymi.





Na koniec spójrzmy na  Rotten Tomatoes. Oceny krytyków są oczywiście bardzo pozytywne, natomiast te wystawione przez masowego odbiorcę, pozostawiają wiele do życzenia. Mimo całej akcji z rosyjskimi botami, to i tak miała po części na to wpływ niedouczona publika/


Można w filmie oceniać jego poziom wykonania, znaczenie przekazywanych wartości, czy wiarygodność przedstawienia fabuły, która w tym wypadku, według mnie, mogła być bardziej dopracowana.

Systuacja jest podobna, jak przy okazji premiery, obecenie uważanego za wybitne dzieło światowej klasy, Imperium kontratakuje. Po pierwszym, bardzo luźnym filmie, otrzymujemy drugi, zupełnie inny, stateczniejszy, ale także zupełnie nieprzewidywalny drugi epizod. Problemem z jakim zmagają się kontynuacje lubianych produkcji są oczekiwania i przewidywania fabularne, które wytworzyły się w głowach fanów przed premierą. Spójrzcie przykłady wyżej. 
Sama historia opowiedziana w Epizodzie VIII wcale nie jest taka głupia i nielogiczna, ale z powodu trudności w wiarygodnym jej przedstawieniu, wielu fanów błędnie ją oceniło, uznając za podstawową przyczynę częściowo negatywnego odbioru filmu.

Korzystając z okazji, wkurza mnie, że niektóre media podają iż "Ostatni Jedi zawiódł oczekiwania fanów". Jest to nieprawda, przynajmniej po części. Bo być może film, rzeczywiście zawiódł oczekiwania niektórych fanów, ale tak naprawdę nawet nie połowy, a tej głośniejszej i bardziej widocznej części.


Wiem, że części z Was i tak nie przekonam do polubienia tego filmu, ale nawet nie zależy mi na tym. Chcę tylko, abyście zaktualizowali swoją argumentację o wiedzę kogoś, kto widział ten film najprawdopodobniej więcej razy od Was. Mi Ostatni Jedi także początkowo się nie podobał. Musicie jednak wiedzieć, że jeżeli na fabułę spojrzy się obiektywnie, to wcale nie wydaje się już taka absurdalna i pełna dziur logicznych.

Bądź na bieżąco! Polub profil na FACEBOOKU!