Phasma to całkiem dobra powieść, autorstwa Deliliah S. Dawson (opowiadanie The Perfect Weapon), która po miesiącach oczekiwań, w kwietniu w końcu pojawiła się w Polsce, budząc przy tym niemałe emocje.
Proszę spojrzeć teraz na powyższą okładkę i wyobrazić sobie jej rzeczywistą wersję. Ilustracja została obniżona i przesunięta w prawo, burząc symetrię, a ponieważ skończył się obrazek, w jego miejsce pojawił się biały pasek szerokości ok. 4 mm. Może nie jest to jakiś duży błąd, po prostu wygląda nieestetycznie. Od razu pozwala też dostrzec, że z wydaniem tej powieści jest coś bardzo nie tak.
Przede wszystkim - brakuje kilku stron (erratę możecie pobrać na stronie wydawnictwa), ze środka pozbyto się klimatycznej ilustracji, przedstawiającej tytułową bohaterkę, korekta sprawia wrażenie wykonanej szybko i przez to byle jak, a merytorycznie tragiczna chronologia powieści nadaje się do wyrwania.
Jeżeli już skończy się narzekać i wyśle odpowiednie maile do wydawnictwa, można przejść do samej książki, która mimo że początkowo nie zachwyca (czas teraźniejszy w pierwszych rozdziałach), a w większości jest monotonna i przypomina bardziej przepisany scenariusz kilkupoziomowej gry komputerowej, ostatecznie wychodzi całkiem fajnie. Nie mam na myśli jakiejś konkretnej sceny - całość po prostu układa się w ciekawą, wręcz tajemniczą, opowieść.
Moja recenzja zbiega się w czasie z zamieszaniem dotyczącym przyszłości samodzielnych filmów ze świata Gwiezdnych wojen. Powiem tak - jeżeli nie mamy dostawać w ramach A Star Wars Story zupełnie nowych historii, a jedynie genezy znanych bohaterów, jak to miało miejsce w "Solo", to jak dla mnie mogą one wcale nie powstawać (mimo, że film o Hanie był bardzo fajny).
Ale jak to ma się do Phasmy? Otóż obecnie wydawane książki, poświęcone głównym bohaterom, zazwyczaj opowiadają nieistotne dla nich historie, za to te o zupełnie nowych postaciach nie są nas w stanie zaciekawić wystarczająco, abyśmy mogli wytworzyć z nimi jakąś więź. Phasma jest natomiast bohaterką którą znamy z filmów, ale jednocześnie nie miała dotychczas okazji się w żaden sposób wykazać. Po przeczytaniu tej książki mogę powiedzieć, że jej śmierć w "The Last Jedi" nie boli już tak bardzo, wręcz przeciwnie - jest dobrym podsumowaniem jej historii.
Jeszcze odnośnie samej książki trzeba powiedzieć, że jest ona niezwykle brutalna. I nie mam tutaj na myśli walk lub pojedynków, ale motywy take jak kanibalizm, eutanazja, czy martwe płody w piwnicy. Nie zrażajcie się jednak, nie stanowią one głównego ośrodka powieści, są raczej dziwnym ubarwieniem parnassoańskiej rzeczywistości;
No właśnie, sceny na Parnassos nie zawsze przypominały mi świat Gwiezdnych wojen. Zabiegi fabularne zastosowane przez autorkę czasami zbyt odróżniały tę powieść od innych książek. Ostatecznie wszystko wychodzi jednak w miarę wiarygodnie, a o czym chcecie, zawsze możecie spróbować zapomnieć.
Książka nie jest zła. Szczególnie dobrze wypadają niekonwencjonalny rozwój postaci, ciekawi nowi bohaterowie, kolejny element historii Najwyższego Porządku, no i oczywiście ciekawostki dla fanów.
Dziwi mnie jednak, dlaczego powieść ukazała się w ramach serii Journey to Star Wars: The Last Jedi. Połowę audiobooka (swoją drogą gorąco polecam) przesłuchałem przed premierą filmu, zaś samą powieść przeczytałem teraz, już po premierze, i zauważyłem tylko jedno nawiązanie do usuniętej sceny. Tak nic - żadnych kosmitów, postaci z tła - nic, co wskazywałoby na szczególne powiązanie tej powieści z Epizodem VIII.
ocena: 7/10
fabuła 6/10
bohaterowie 10/10
wydanie 3/10