Pięć fajnych rzeczy w nowych epizodach

  Epizody VII i VIII (a wkrótce pewnie także i IX) nie cieszą się tak szeroką popularnością, jak Oryginalna trylogia, jednak nie można im odmówić tego, że dzięki nim w świecie Gwiezdnych wojen pojawiła się masa nowych fanów, a ci starsi obudzili się z letargu. Star Wars ponownie zdominowało światowy box office, jednak podobnie jak w 1999 - powrót do sagi okazał się dla Lucasfilmu trudnym wyzwaniem. Bo jak zadowolić fanów klasycznych filmów, jednocześnie chcąc zaoferować im coś nowego?



1.Niesamowite efekty specjalne

Dopiero po wyjściu z kina z Przebudzenia Mocy dostrzegłem, jak bardzo względem prequeli do przodu poszło CGI. Coś, co teraz - po czterech filmach - wydaje się powszechne, wtedy budziło niesamowite emocje. Wykorzystaną technologię można zobaczyć m.in. na filmikach od ILM.

Niesamowicie prezentują się także stworzone istoty, jako przykład Vulptexy z The Last Jedi.  



2. Stare - nowe Gwiezdne wojny

Chociaż prequele maja zarówno zwolenników, jak i przeciwników swojej stylistyki, to nie można zaprzeczyć że jest ona znacząco inna od tego, co widzieliśmy wcześniej.

W nowych epizodach udało się odtworzyć oryginalne Gwiezdne wojny, jednocześnie podążając z duchem czasu. Nie mam tu na myśli skopiowanej fabuły Nowej nadziei, ale samo przedstawienie świata - myśliwce, pojazdy, planety - może nie te same, co w Oryginalnej Trylogii, ale na pewno podobne stylistycznie, przy czym zadowalające.





3.Powrót starych znajomych

Niezmiernie cieszy także powrót starej obsady. Chociaż Disney mógł zrobić głupkowatą komedię z masą nudnych i żenujących bohaterów, to całą wolność twórczą pozostawił Lucasfilmowi, który zadbał o odpowiednie uhonorowanie klasycznej sagi. Do swoich rol wrócili więc Mark Hamil, Harrison Ford i Carrie Fisher, wspierani przez nowych, niezwykle utalentowanych aktorów.
Chyba jeszcze bardziej zadowala jednak powrót mniej istotnych bohaterów drugiego planu - bo oprócz Chewbaccy i droidów - R2-D2 oraz C-3PO - w mniejszych rolach pojawiają się także admirał "to pułapka" Ackbar i Nien Numb.


4.John Williams po raz siódmy, ósmy i dziewiąty

Choć wiele osób uznaje za wadę powrót wielkiego kompozytora, to jednak ja jestem z tego powodu bardzo zadowolony. Bo kto inny miałby to zrobić? Spin-offy spin-offami, ale sagę powinien zakończyć Williams, dzięki czemu będzie ona nie tylko serią filmów, ale również niezwykłym dziewięcioczęściowym dziełem muzycznym, tworzonym przez ponad czterdzieści lat przez jednego twórcę.

Williamsowi zarzuca się m.in. brak istotnych nowych tematów, lecz jest to oczywiście nieprawda. Zarówno Przebudzenie Mocy, jak i Ostatni Jedi wprowadziły masę nowych, wspaniałych kompozycji, z tematem Rey na czele.


Muzyki z wszystkich nowych filmów ze świata Star Wars, w tym ostatnich epizodów, można posłuchać legalnie na oficjalnym kanale Disneya.

5.Inna perspektywa 

Czymś, co intryguje przy okazji premiery każdego nowego filmu, jest fakt iż są one tworzone przez różnych reżyserów. Znajome twarze na ekranie powodują, że mamy świadomość, iż to jest wciąż ten sam świat co dawniej, jednak nie czujemy znużenia wizją Lucasa, który stworzył niewyobrażanie popularną sagę, jednak nie wiadomo dokąd zaprowadziłby trylogię sequeli. Jego przejście na emeryturę dało kierującej Lucasfilmem Kathleen Kennedy oraz reżyserom J.J. Abramsowi i Rianowi Johnsowi, a także twórcom filmów z antologii, możliwość rozwoju serii w nowych kierunkach.



Co Wam podobało się w Przebudzeniu Mocy i Ostatnim Jedi? Czego oczekujecie po wieńczącym zarówno trylogię, jak i całą sagę Epizodzie IX? Komentarze jak zwykle są do Waszej dyspozycji.

Bądź na bieżąco! Polub profil na FACEBOOKU!