Ospałość w wykorzystywaniu licencji przez EA doprowadziła do uśpienia rynku
gwiezdnowojennych gier, dlatego na suchym polu wyrosła masa gierek mobilnych. Pojawiały się, na dwa miesiące zyskiwały popularność, a następnie znikały. Trzem udało się jednak na stałe pozostać na urządzeniach fanów, z których jedną jest Force Arena, wykorzystująca mechanikę znaną z hitowego "Clash Royale".
gwiezdnowojennych gier, dlatego na suchym polu wyrosła masa gierek mobilnych. Pojawiały się, na dwa miesiące zyskiwały popularność, a następnie znikały. Trzem udało się jednak na stałe pozostać na urządzeniach fanów, z których jedną jest Force Arena, wykorzystująca mechanikę znaną z hitowego "Clash Royale".
Tak jak już wspomniałem, mechanika jest bardzo podobna do słynnej gry Supercell, tylko że oprócz kierowania jednostkami, sami również gramy jakimś ze znanych bohaterów.
Grafika może i nie powala, ale zdecydowano się na zachowanie wyglądu postaci zbliżonego do filmowego, włączając w to bohaterów seriali i komiksów, dzięki czemu możemy zobaczyć, jak wyglądaliby chociażby Rebelianci, gdyby pojawili się na dużym ekranie w wersji aktorskiej.
Niezwykle zachwyciło mnie również to, z jaką dokładnością twórcy oddali ruchy poszególnych jednostek, dzięki czemu np. Magnaguardowie z żółtymi elektro-pałkami poruszają się inaczej niż ci z fioletowymi i pelerynami.
Na ogromną pochwałę zasługuje perfekcyjnie opracowana mechanika rozwoju i generowania przychodów, dzięki której twórcom nie brakuje środków na rozwój projektu, a gracze nie odnoszą wrażenia, że nie płacąc coś tracą, jak chociażby ma to miejsce w Galaxy of Heroes lub Star Wars: Commander. Jest tak, jak według początkowych założeń miało być w drugim Battlefroncie - wszystko można osiągnąć poprzez grę, a jeżeli nie mamy ochoty na dłuższą (ale nie za długą!) zabawę, możemy od razu zakupić kolejne elementy. Karty z płatnych paczek zazwyczaj głównie ułatwiają ulepszenie konkretnej jednostki, więc rzadko zdarza, że przegramy walkę z kimś kto wydał na nie jakieś zawrotne sumy, bo po prostu niewiele osób byłoby wstanie zakup dużej ilości potrzebnych rzeczy to najzwyczajniej opcja zbyt droga.
Na chwilę zatrzymam się jeszcze nad systemem rozwoju. Każdego dnia, za ograniczoną ilość gier otrzymujemy paczki kart (dodatkowo darmowe co kilka godzin), a także kryształy (i wcale nie śladowe ilości) służące do zakupu paczek premium. Oprócz tego gra stawia nam misje dzienne, specjalne i tzw. epizody. A kiedy już uzbieramy wszystkie możliwe bonusy, a chcemy dalej grać, to i tak żadna walka się nie marnuje, ponieważ za każdą otrzymujemy również kredyty.
Jeżeli mamy ochotę na jakiś czas grę porzucić - nic nie tracimy, a po powrocie nie zastajemy pustych skarbów, jak np. w Commanderze. Ba, dostajemy możliwość uzyskania dodatkowych kart rozwoju dla Rey i Kylo Rena.
Negatywnie na klimacie odbiło się wprowadzenie wersji 2.0, gdy do walki dołączyli bohaterowie prequeli, a wkrótce potem - sequeli. Postaci z Wojen klonów było zbyt mało, by toczyły boje między sobą, więc Galaktyczna Wojna Domowa musiała ustąpić miesca wielkiej rozpierdusze - ale mówiąc krótko - jednak było warto, gdyż teraz gracze mają do dyspozycji postacie z aż trzech er, a wybranie jednej konkretnej jest dodatkowo nagradzane.
Czy jest coś, co bym zmienił? Tak, ale to zmiany głównie kosmetyczne, gdyż sam system, a także regularne aktualizacje sprwaują się idealnie.
Przede wszystkim - w miarę możliwości rozdzieliłbym grupy JASNA/CIEMNA STRONA na poszczególne frakcje. Oprócz tego - wprowadziłbym skiny, ponieważ czasami dochodzi do sytuacji, gdy do walki obok siebie staje dwóch Luków, Vaderów (oryginalne koncepty!), a wkrótce także i Hanów.
Grę z całym sercem polecam wszystkim fanom Gwiezdnych Wojen. Widać, że twórcy włożyli w nią wiele serca, a żaden z graczy nie będzie się czuł oszukany przez system mikropłatności. Co prawda na wyższych tierach czasami szwankuje system doboru przeciwnika, ale będzie on pewnie regularnie poprawiany.
Rejestrując się na oficjalnej stronie gry wraz z wejściem wersji 3.0 otrzymacie dodatkowe bonusy.