"Disnejowskie" trolle i bezmyślni krytykanci odpowiedzialni za rozłam wśród fanów

Tytułem rodem z "Wiadomości" rozpoczynam kolejny tekst poświęcony mojemu postrzeganiu świata  fanów Star Wars. I w przeciwieństwie tego, co mogą niektórzy sądzić - nie będzie to artykuł oparty na słynnym zdaniu "Kiedyś to było, nie to co teraz", gdyż - jak pewnie się domyślacie - popieram Nowy Kanon.  Z hejterami zmierzyłem się prawie rok temu, teraz przyszła pora na przesadnie zakochanych w modelu biznesowym Disneya. Musimy stwierdzić, czy kochamy Star Wars, czy to - w jakiej formie są sprzedawane szerokiej publiczności...

Oczywiście odnośnie odpowiedzi na pytanie, które zwykle pojawia się w podobnej sytuacji, kim jest prawdziwy fan? (bo przecież do niego kierowane są poważne Gwiezdne Wojny) już kiedyś dyskutowaliśmy. Na potrzeby tego tekstu ustalmy, że jest to osoba poważnie traktująca swoja pasję, w przypadku Star Wars nie ograniczająca się tylko do oglądania filmów, ale również żyjąca premierami serialowymi, książkowymi i komiksowymi.

Swoego czasu popularne były sarkastyczne zwroty: Kiedy coś dla młodszych fanów?/Znów nic dla młodszych fanów?

Wiązało się to z tym, jakoby Disney po przejęciu Lucasfilm, praktycznie nie inwestował w starszych fanów. Dla porównania: oto lista powieści  wydanych w roku 2007 (jeszcze przed zmianami 2012-14) i 10 lat później - w roku 2017. W tabeli nie uwzględniłem powieści młodzieżowych - wyłącznie te "dla dorosłych".

2007
2017
1. Allegiance
1.Aftermath: Empire’s End
2. Legacy of the Force: Exile
2.Thrawn
3. Legacy of the Force: Sacrifice
3.Rebel Rising
4. Legacy of the Force: Inferno
4.Inferno Squad
5. Death Star
5.Phasma
6. Republic Commando: True Colors
6. Leia, Princess of Alderaan
7. Legacy of the Force: Fury
7.Canto Bight
8. Darth Bane: Rule of Two
8.From a Certain Point of View


I teraz uwaga.

Co możemy zauważyć?

 Nic się nie zmieniło! Wymiana kanonu, właściciela - na nic to (w przypadku "prawdziwych fanów") nie wpłynęło.Wciąż możemy zajmować się "poważnymi" Gwiezdnymi Wojnami, a oprócz tego... No właśnie...


Wiadomo - w ostatnich latach wiele się zmieniło. Disney ze Star Wars zrobił sobie kolejną dużą inwestycję, przez co rzeczywiście pojawiło się wiele materiałów dla młodszych, ponieważ to od takich osób nowy właściciel po prostu chce wyciągać pieniądze. Cała wina za to, że niektórzy odchodzą od Gwiezdnych wojen, spada nie tyle za Nowy kanon - który akurat rozwija się całkiem sprawnie - ale na media, nasz brak wyobraźni i fanów starłorsów.

Zaczniemy od końca, czyli od moich tytułowych "Disnejowskich trolli". 
Nie wszystkim łatwo w nowych Gwiezdnych Wojnach się zaaklimatyzować, lecz jako pomoc z całą pewnością może posłużyć opinia innych fanów. Ja Nowy Kanon serdecznie wszystkim polecam, Zresztą nie tylko ja. Jednak niektórzy zamiast rzucić do pozostałych mocną linę, podają cienką kolorową niteczkę, która zaprowadzi Was tylko na wielkie wysypisko kosmicznego śmiecia.



A: Czy są one oficjalnie kanoniczne, czy to takie coś jak adaptację z "Przewodnika po Galaktyce"?

B: Oficjalnie kanoniczne, tydzień temu zostały wydane oryginalnie przez Egmont Books w UK.

No ciężko powiedzieć, żeby adaptacja Epizodu jawnie zaprzeczała kanonowi, ale chodzi tu o coś innego. My zapominamy, od kogo i jakie Star Wars powinniśmy przyjmować.

Co w takiej sytuacji może pomyśleć nowy fan? Te Gwiezdne Wojny to rzeczywiście są głównie dla dzieci, a każda pierdoła staje się obowiązkową lekturą dla infantylnego fana, co oczywiście jest nieprawdą.

Świat Gwiezdnych Wojen, za wyjątkiem zmian w kanonie, nie uległ znaczącym przemianom przez ostatnie naście lat. Obok normalnego - tego, w którym zanurzeni są fani - pojawił się kolejny, nawet nie alternatywny. Po prostu istnieją sobie też głupotki powstałe na licencji Star Wars (bo coś musi generować przychody) i tyle. Ale nie, część stron, fanów musi rozpowszechniać wrażenie, że Star Wars to śmieciowisko...
























Idąc dalej, tym razem odpowiadając na zarzuty fanów: Po co czytać książki i komiksy, skoro i tak liczą się tylko filmy? 

Chodzi o to, że niektórym nie podoba się, że tak naprawdę wszystko co istotne, rozgrywa się na ekranie.

Jest w tym trochę racji, ale zauważcie: to dopiero 5 lat. Nie możemy otrzymać od razu książek typu Snoke, czy Akademia Luke'a, ponieważ Lucasfilm wyciągnął ze starego kanonu wnioski - wielka trójka ratująca Galaktykę przed "ostatecznym zagrożeniem" po czterdziestu latach staje się nużąca, dlatego na wszystko przyjdzie pora, ale w swoim czasie, a historie pojedynczych postacie drugoplanowych, jak chociażby ten Snoke niekoniecznie zostaną opowiedziane w filmach, więc nie ma się czym martwić.

A wracając do tego, że wszystko co istotne dzieje się na ekranie - jeżeli komuś, tak jak mi, przeszkadza to, iż filmów jest więcej niż VI/IX - pamiętajcie, z każdą historią można się zapoznać również w formie książko - komiksowej (wyjątek: seriale) więc nie musicie narzekać, bo ja na przykład też czytam ostatnio powieść o rebeliantach, którzy wykradli plany Gwiazdy Śmierci. I czy według Was nie jest to ważna historia? I nie pojawia się w książce? Trochę wyobraźni...

























Tych młodzieżówek to za chwilę będzie więcej niż normalnych powieści - kolejne zdanie - autentyk z forum Bastionu.

Wiele osób odchodzi z Gwiezdnych Wojen bo - tak jak już wspominałem - dziecinnieją. Nic bardziej mylnego! Powyżej możecie zobaczyć okładkę jednej najbrutalniejszych powieści Star Wars - Rebel Rising - ale uwaga: "Disney zapowiedział nową powieść dla młodzieży o przygodach Jyn Erso".





Część polskich stron internetowych dla powyższych tytułów wciąż lubi używać jednego określenia: młodzieżówki, które oczywiście szybko zakorzeniło się wśród fanów.
Trochę to boli osoby, które uniwersum chcą traktować poważnie - pierwsza książeczka jest przeznaczona dla najmłodszych dzieci, dalej widzicie prostą, 200-stu stronicową książkę, a następnie powieść Young Adult ('młodzi dorośli').
Wiecie, czytacie sobie taką Ahsokę, a ktoś Wam zarzuca, że czytacie tą książkę dla dzieci, bo on złóżmy słyszał o innej młodzieżówce -  Droidy w tarapatach...



Chciałbym skierować waszą uwagę na fakt różnoorodności Star Wars i prośbę, aby nie mieszać w głowach innych fanów zarzucając ich masą śmieciowego materiału. Zauważcie, że jeżeli oddzielić ziarno od plew, to Gwiezdne Wojny, bez względu na obowiązujący kanon, są naprawdę super! A często nawet super poważne!


Może dzisiaj rzeczywiście trochę pogmatwałem, ale ciężko dokładnie to wszystko uporządkować.
Jeżeli interesuje Was problematyka co tutaj, odsyłam do  teksu zeszłorocznego.


Bądź na bieżąco! Polub profil na FACEBOOKU!