Wielka Encyklopedia Star Wars
Gwiezdne Wojny są obecnie jednym z najważniejszych elementów mojego życia. Istniejące przez lata zainteresowanie zmieniło się, kiedy zacząłem prowadzić bloga. Teraz to jest pasja. Nieogarnięta pasja.
Za co kocham Star Wars? Za wszystko! Uwielbiam filmy, książki, komiksy, seriale, kiczowate gry internetowe, kanony i rzeczy niekanoniczne. Ale chyba w tym wszystkim najbardziej lubię to, że właściwie w dowolnym momencie, mogę sobie wybrać dowolny typ opowieści - śmieszną, poważną, przerażającą - i samemu stać się jej częścią.
Cieszę się również z tego, że do Odległej Galaktyki możemy dostać się wieloma różnymi drogami - zaczynając od najpopularniejszych filmów, poprzez różnorodne książki i gry, kończąc na skarpetkach z BB-8! Samemu decyduję, co chcę w danej chwili wolnego czasu robić, nie ryzykując przy tym pełnego wyjścia ze świata Mocy i Rycerzy Jedi.
Tak naprawdę moje podejście zliberalizowało się dopiero podczas recenzowania książki "Nowa klasa" ze dziecięcej serii Akademia Jedi. Wtedy zrozumiałem, że nie wszystko musi być tutaj mroczne, poważne i KANONICZNE. Jednocześnie mocno zmalało ryzyko, że Star Wars może mi się znudzić.
Wielu z Was może mi próbować teraz zarzucić uleganie Disenyowskiej komercji, ale to nie do końca jest tak. Ważne jest, aby zauważyć, że Star Wars tworzą ludzie - fani, którzy cały czas rozbudowują historię zapoczątkowaną czterdzieści lat temu przez Georga Lucasa/
Szkoda tylko, że tych fanów jest tak niewiele. Nie chodzi mi tutaj o tzw. "starą gwardię" - nie znam osobiście nikogo, kto by się do niej zaliczał. Chodzi mi o prawdziwych fanów. Fanów, którzy potrafią do Star Wars podejść z dystansem, ale jest to w pewnym sensie ich styl życia. Nie mówię tu o żadnym wyznawaniu Gwiezdnych Wojen, ale o ciągłym kontynuowaniu wraz z innymi tego fantastycznego dzieła.
Uwielbiam być oryginalny - przecież nie zawsze Gwiezdne Wojny były popularne. Cieszę się również, gdy zaczynają się fascynować nimi nowe osoby, które ostatecznie i tak odejdą...
Adam
Star Wars Blog
Jestem dosyć młodym fanem. Moja historia z tym uniwersum rozpoczęła się, mniej więcej na przełomie 2014 i 2015 roku - Dałem się porwać wszechobecnemu hype`owi na „Przebudzenie Mocy”. I choć skłamałbym, mówiąc, że nigdy wcześniej nie słyszałem o „Gwiezdnych Wojnach”, to dopiero wtedy wszystko się zaczęło. Oglądałem siódmy epizod z wypiekami na twarzy i zastanawiałem się, jak wcześniej mogło mi umknąć coś tak genialnego. Od premiery minęły już dwa lata, a ja nadal nie wydostałem się z tego nałogu. I pewnie nigdy nie zdołam. ;-)
Postanowiłem zdać sobie pytanie: Dlaczego tak wielu ludzi, tak bardzo kocha „Gwiezdne Wojny”? Czy raczej – Dlaczego ja je tak kocham?
Po pierwsze: Uwielbiam w nich bohaterów. Tych bohaterów, z którymi mogę się utożsamiać. Tych, którzy zapadają w pamięć na lata. Jak i antagonistów, którzy, choć na pierwszy rzut oka są prości jak budowa cepa, w rzeczywistości są dużo bardziej rozbudowani. Przez to uniwersum przewinęły się setki postaci – z lepszym, bądź gorszym skutkiem. Ale każda z nich posiadała własną historię, swoje motywy, którymi się kierowała i swój własny niepowtarzalny charakter. Jeżeli tylko jest dobrze zbudowana, czytanie o jej przygodach to czysta przyjemność.
I tutaj, płynnie przechodzimy do następnego punktu: fabuły. Umówmy się, George Lucas nie wymyślił koła na nowo. Bo i nie musiał. Jego „Gwiezdne Wojny” umiejętnie łączą znane od stuleci motywy i serwują je w sposób dostosowany do widza XX i XXI wieku. Przy tym, wielu autorów tchnęło nowe życie w, wydawać by się mogło, bardzo oklepane schematy.
Trzecia rzecz, dla jednych może być zaletą, a dla innych – wadą. A mowa tutaj o obszerności świata „Star Wars”, w którym znajdziemy dosłownie wszystko: Romans, przygodę, kryminał, politykę, przemytników, gangsterów... mogę tak długo wyliczać. Wielu ludzi to odstrasza – szczerze powiedziawszy nie dziwię się im. Sam na początku byłem przytłoczony tym ogromem wątków. Ale w końcu to pokochałem. Pokochałem wybór: Mogę przeczytać ciekawą militarną historię („Star Wars Battlefront: Kompania Zmierzch”), książkę o szwarccharakterze (Trylogia Dartha Bane i „Tarkin”), dobry romans („Utracone Gwiazdy” i „Mroczny Uczeń”) albo książkę o polityce („Katalizator” i „Więzy Krwi”). I to wszystko w ramach jednej serii!
Dzięki fanowskim portalom, takim jak SluisVan.net człowiek uświadamia sobie, jak bardzo rozbudowany jest wątek technologiczny. Zawsze uwielbiałem podziwiać statki kosmiczne jakie widzimy na ekranie: Gwiezdne Niszczyciele, myśliwce, Kalamariańskie krążowniki, Venatory... Coś pięknego.
I chociaż bezpowrotnie minęły czasy, kiedy komputery pokładowe robiły wrażenie, to technologia odgrywała i będzie odgrywać olbrzymią rolę w tym uniwersum. Tak samo, jak miecze świetlne. Czy ktoś jest w stanie wyobrazić sobie „Gwiezdne Wojny” bez mieczy świetlnych?
Mateusz
Fan Gwiezdnych Wojen od szóstego roku życia.Do niedawna jedyny, obecnie naczelny redaktor Wielkiej Encyklopedii Star Wars. Dba o spójność i poprawność językową wszystkich tekstów na stronie. Prywatnie nie tak kiepski trębacz.