Jakie jest „Światło Jedi” ?

Książkowe otwarcie Wielkiej Republiki urzekło mnie już w dniu premiery. Styl Charlesa Soule'a, kojarzonego dotychczas przede wszystkim z komiksów, okazał się być bardzo dostojny; ujawniający bogactwo słownikowe autora i jego specyficzną wrażliwość (pisałem o tym zimą). Teraz Światło Jedi ukazało się także w Polsce, jako pierwszy tytuł od nowego wydawcy – Olesiejuka. 


Magia Światła Jedi polega na tym, że jest to opowieść prawdziwie filmowa. Idealne zbalansowanie opisów przeżyć, świata i akcji sprawia, że ma się wrażenie, jakby oglądało się wysokobudżetową produkcję, a nie po prostu czytało książkę Star Wars. Soule dokonał tego, co wielu autorom się nie udaje: jego powieść nie tylko rozgrywa się w świecie Gwiezdnych wojen, ale to prawdziwe Gwiezdne Wojny

Drugim niezwykłym aspektem Światła Jedi jest ukazanie skali przedstawionych wydarzeń. Autor robi to, pokazując nie tylko wielkich Jedi, z którymi w przyszłości spędzimy pewnie jeszcze wiele godzin, ale także mniej ważne postacie, które pojawiają się i znikają, na chwilę pozwalając nam zajrzeć w niedostępne zakątki galaktyki. Książka nie ma tak naprawdę głównych bohaterów – najważniejsze wątki są ze sobą raczej luźno powiązane. Wielka Republika to olbrzymia inicjatywa wydawnicza, a rolą Światła Jedi jest wprowadzenie czytelników w tą nową erę – i to, za pomocą wspomnianych technik, Charles Soule robi perfekcyjnie.



A jaka jest ta potężna, Wielka Republika? Znajoma, ale jednocześnie nowa, nieodkryta, ekscytująca. Charles Soule wykazuje się po raz kolejny olbrzymią wiedzą na temat uniwersum – przywołuje znane rasy, planety, koncepty – ale wzbogaca też świat Star Wars o nowe elementy. Ceremonialne szaty dla Jedi, Latarnia Gwiezdny Blask czy Wookie z mieczem świetlnym same w sobie może nie są niczym niezwykłym, ale razem sprawiają, że Wielka Republika sprawia wrażenie wciąż czekającej na zbadanie: i właśnie tak jest, bo przecież Światło Jedi to jedynie otwarcie dla ery, w której już teraz pojawiają się kolejne powieści, komiksy, animacje, jeszcze bardziej ją rozbudowując.

Bohaterowie, którym poświęcone zostaje najwięcej uwagi, to oczywiście Jedi, bardzo różni Jedi. Parę razy zostaje wspomniany Yoda, ale przed szereg wysuwają się zdecydowanie nowe postacie: mistrzyni Avar Kriss i jeszcze-nie-mistrz Elzar Mann, których relacja od miesięcy rozpala moją wyobraźnię; pogodny Loden Greatstrom i jego ambitny, acz niespokojny uczeń Bell Zettifar (moja ulubiona postać), a także dobrotliwy padawan Burryaga Agaburry z Kashyyyka, który rozkochał w sobie fanów już, gdy po raz pierwszy zobaczyli go na okładce. Jest też kilka mniejszych postaci (Sskeer, Jora Mali, Ideera Stokes, małżeństwo Adrenów, małżeństwo San Tekków), które towarzyszą nam przez całą książkę, wnosząc do niej różne perspektywy, także kulturowe – jaszczuropodobny Trandoshanin w Zakonie Jedi to nie jest w końcu coś najbardziej oczywistego i twórcy Wielkiej Republiki w pełni wykorzystali możliwości, jakie niesie za sobą takie rozwiązanie.



Nihilowie, jedni z dwóch, obok Drengirów, przeciwników Jedi w okresie Wielkiej Republiki to zdecydowanie główni antagoniści w tej powieści. Tu ponownie – nie da wyróżnić się jednej postaci, której poświęcone zostaje najwięcej uwagi. Poznajemy wielu Nihilów, w różny sposób patrzących na świat. Nieformalnego przywódcę, Marchiona Ro, który chciałby banalną grabież wzbogacić o jakąś ideę, niepowstrzymanych i zachłannych Kassava oraz Pana Eytę, oraz przebiegłą Lorunę Dee. Każde z nich ma nico inne cele, nieco gdzie indziej lokuje swoje cele i kwestią czasu jest, gdy ich interesy zaczynają być coraz mniej zbieżne. Brzmi chaotycznie? Dzięki dostępowi to pewnej niezwykłej technologii, Nihilowie stanowią zagrożenie dla Republiki, przenosząc ten chaos także poza swoje szeregi. Są naprawdę ciekawym przeciwnikiem, biorąc pod uwagę podobieństwa między nimi, a zazwyczaj przedstawianymi w pozytywnym świetle Rebeliantami. To szansa dla Charlesa Soule'a, by rozwinąć książkę o jakiś przekaz np. że nie zawsze opór można uzasadnić, ale też że nie zawsze najlepszym rozwiązaniem jest pokój. Autor zadbał o to, by Światło Jedi miało konkretne podstawy ideowe, mi osobiście bardzo bliskie.


Sam nie jestem zbytnim entuzjastą serialowej przyszłości Star Wars, ale podoba mi się za to niezależność i kierunek, jaki w ostatnim czasie obrała literatura z odległej galaktyki, szczególnie Wielka Republika. Jest mi ciężko w recenzji jednej powieści uchwycić to, z jak szerokim projektem wydawniczym mamy do czynienia. Mogę jednak powiedzieć, że Światło Jedi swoją rolę spełnia idealnie. Jest dobrym wstępem do nowej epoki Star Wars, dobrą książką samą w sobie i świetnym debiutem Charlesa Soule'a poza komiksami. Książka nie tylko wspaniale rozwija świat Gwiezdnych wojen, jedocześnie nie odrzucając tego, co powstało wcześniej, ale także buduje wrażliwą więź z czytelnikiem poprzez wszystko, co sobą reprezentuje. 

Cieszę się też z tego, że książki Star Wars znów są wydawane w Polsce.

Bądź na bieżąco! Polub profil na FACEBOOKU!