W zwiastunie Epizodu IX mogliśmy zobaczyć statki sojuszników Ruchu Oporu, pytaniem pozostawało jednak, jak z kilkunastu żołnierzy na Sokole Millenium rozwinęła się potężna organizacja militarna. Książki i komiksy z Journey to Star Wars: The Rise of Skywalker mają za zadanie udzielić odpowiedzi, a jednym z nich jest właśnie komiks Allegiance Marvela.
Mon Calamari od zawsze opowiadali się po konkretnej stronie konfliktu, subiektywnie patrząc, zawsze wybierali "tych dobrych". Pełna nadziei generał Leia Organa udaje się więc na wodną planetę, aby prosić jej władcę o pomoc, a przy okazji uhonorować poległego przyjaciela - admirała Ackbara. Ma też okazję spotkać jego syna Aftaba i razem z Rey, Rose, Chewbacką i C-3PO próbują zdobyć statki potrzebne dla Ruchu Oporu. Zaskoczeniem nie będzie, że im się to udaje, jednak nie bez przeszkód. Za to całkowicie niespodziewane okazało się zakończenie, bo mimo że nieduże siły rebeliantów nieco się powiększyły o statki, które widzieliśmy już w zwiastunie atrakcji Galaxy's Edge Rise of the Resistance, to twórcy zdecydowali się na słodko-gorzkie wydźwięk konkluzji, co zdecydowanie wyróżnia komiks na tle podobnych historii.
Fabularnie jest dobrze, choć nierówno. Niektóre momenty jak np. walka Rey z droidem na arenie wydają się niepotrzebnymi zapychaczami, lecz są także chwile bardzo mocne, jak chociażby wspomniane już zakończenie. Przyczepić się można do wypowiedzi bohaterów, gdyż te czasami brzmią nienaturalnie i bardziej przypominają postacie, które opisywały nam świat przedstawiony w komikach z lat 70., niż współczesnych bohaterów. Pochwalić należy Ethana Sacksa za sprytne wplecenie opowieści w granice szerszego uniwersum. Pojawia się generał Nosor Ri i droid wodny separatystów z Wojen Klonów, stocznie nad Fondorem z Battlefronta II, a także drużyna łowców nagród wprowadzona przez tego scenarzystę w komiksowym Galaxy's Edge.
Słowa krytyki trzeba skierować jednak w kierunku rysownika. Luke Ross to bardzo utalentowany artysta, jednak szczególnie w czwartym zeszycie widać, że terminy goniły, więc część rysunków wykonana jest bardzo pospiesznie, przez co czasem nawet nie idzie rozpoznać konkretnych statków, a bohaterowie nie przypominają samych siebie.
The Rise of Skywalker obyłoby się bez Allegiance, ale to samo można powiedzieć o wielu książkach i komiksach. Jeżeli jesteście stałymi czytelnikami publikacji Marvela, to raczej nie będziecie zawiedzeni, ale jeżeli zależy Wam przede wszystkim na wskazówkach odnośnie fabuły nadchodzącego filmu, to raczej tu ich nie znajdziecie.