Co skrywa „Mroczne serce Sithów”?

Wyobraźcie sobie komiks, którego autor stara się, żeby był to najlepszy komiks Star Wars, jaki kiedykolwiek wyszedł, a który jednak okazuje się być taki sam, jak niemal wszystkie komiksy Star Wars, które czytamy na co dzień. Co to za komiks? Niemal każdy komiks Star Wars, o którym mam okazję się wypowiadać. Takie jest też Mroczne Serce Sithów, pierwszy tom nowego cyklu Darth Vader, który ukazał się niedawno dzięki Egmontowi także w Polsce.

Na początku muszę wspomnieć o wydaniu, bo wraz z pierwszym tomem Star Wars Charlesa Soule'a, nowy Vader jest pierwszym kanonicznym komiksem, który nie pojawił się u nas na łamach magazynu Star Wars Komiks. Zapłacić za jeden tom musimy więc dwa razy więcej niż dotychczas, czyli 40 złotych. Czy warto? Nie wiem, ale musimy zdać sobie sprawę, że wydania gazetkowe były i są u nas pewnego rodzaju ewenementem, bo dzięki nim zazwyczaj za całą historię płacimy tyle, co na Zachodzie przeciętny czytelnik płaci z jeden zeszyt. Teraz jest trochę drożej, ale wszystko wydrukowane jest na papierze kredowym; sztywną okładkę zdobią skrzydełka, a wewnątrz nie znajdujemy żadnych przypadkowych reklam. Jeżeli nie ubędzie przez to czytelników i Star Wars w Polsce nie przestaną się ukazywać, sam nie mam nic przeciwko temu, by właśnie tak wyglądały od teraz u nas komiksy.

Pewnie jednak więcej osób interesuje to, co znajdziemy w środku, na tych stu kilku stronach. Na temat nowego Vadera z pewnych powodów chętnie piszą bulwarowe portale i wypowiadają się krzykliwi youtuberzy, a to wszystko dlatego, że mimo iż Mroczne Serce Sithów umiejscowione jest bezpośrednio po Imperium kontratakuje, to garściami czerpie z. . . trylogii prequeli.

Vader wyrusza na podróż po galaktyce, by odnaleźć ludzi odpowiedzialnych za ukrywanie jego syna. Jak dobrze wiemy, większość z tych osób już nie żyje, ale Lord Sithów natrafia na inne postacie - postacie związane bezpośrednio z nim. Wśród nich jest przede wszystkim wspomnienie jego zmarłej żony, cień królowej – Sabé określana tak samo jak w powieści Queen's Shadow E.K. Johnston

Mimo że komiks nie jest wcale długi, to dzieje się w nim sporo, a dodatkowo 1/3 wszystkiego zajmują wizje i retrospekcje. Do nich zawsze podchodzę sceptycznie, bo wydają się niepotrzebnie wybijać czytelnika z właściwej opowieści, ale co ciekawe, tym razem jest odwrotnie. Z tego, że nadają one narracji odpowiedniego rytmu i tak naprawdę bardzo dobrze rezonują z główną historią, zdałem sobie sprawę dopiero czytając całe Mroczne Serce Sithów za jednym razem; zupełnie inne wrażenie miałem w zeszłym roku, gdy zapoznawałem się z nim z formie pięciu zeszytów, które ukazywały się z miesięcznymi odstępami.

Jeżeli po tych kilku akapitach dalej nie wiecie, co na temat tego komiksu myślę, to czujecie dokładnie to, czego bym oczekiwał. Mroczne Serce Sithów jest bowiem zwyczajnie zwyczajne, nieekscytujące, prostolinijne, ale dzięki stabilnemu umocowaniu w innych opowieściach uniwersum wcale nie takie nudne. Pokazuje nam Dartha Vadera jako wdowca, jako mordercę i człowieka jednocześnie bardzo silnego, jak i pełnego lęków i słabości. Na temat Lorda Sithów powiedziano już tak wiele w innych opowieściach, że ciężko było scenarzyście Gregowi Pakowi i rysownikowi Rafaelowi Ienco pokazać coś nowego. Dali radę stworzyć więc komiks o  Vaderze dość poprawny, bym nie miał go za co krytykować i taki, który będzie skutecznie otwierał większą serię, w ramach której wyruszymy wkrótce na konceptualnie dużo ciekawszą wyprawę na Exegol.

Chciałbym wyrazić po prostu radość z tego, że komiksy Star Wars dalej ukazują się w Polsce. Ślimacze tempo wydawania już parę lat temu zmusiło mnie na przerzucenie się na oryginalne wydania, jednak cieszę się, że nowi fani wciąż mają możliwość doświadczyć chociaż małego kawałka pozafilmowego uniwersum Gwiezdnych Wojen.

Bądź na bieżąco! Polub profil na FACEBOOKU!