Znaczący wpływ wizji Lucasa na Epizody VII-IX

    Gdy w październiku 2012 roku George Lucas powierzył kierowanie Lucasfilmem nagradzanej producentce i swojej przyjaciółce, Kathleen Kennedy, w oświadczeniu dla Disneya, który kupował prawa do marki Star Wars i sam Lucasfilm, określił Epizody VII-IX mianem zakończenia sagi. Jest to bardzo ważne spostrzeżenie, bo wiele osób do dziś próbuje wmawiać innym, że dla Lucasa Gwiezdne wojny były zawsze historią upadku i odkupienia Anakina Skywalkera. Nie jest to do końca prawda, ponieważ zachowały się nagrania z lat osiemdziesiątych, w których Lucas kilkukrotnie mówi o dziewięciu filmach. Są też notatki, sugerujące że miało być ich dwanaście, ale ich głębsza analiza potwierdza, że po prostu po dokładniejszym rozplanowaniu podstawowych założeń Star Wars ta dwunastka zmieniła się w dziewiątkę. Narracja o sześcioczęściowej sadze jest mitem, wytworzonym przez samego Lucasa po chłodnym przyjęciu trylogii prequeli, z której sam z czasem się wycofał. Poza tym chyba nikt nie sądzi, że 1977, roku premiery Nowej nadziei, Lucas widział, że Darth Vader jest ojcem Luke'a.
    Oczywiście kłamstwem byłoby sugerowanie, że Gwiezdne wojny na jakimkolwiek etapie zostały szczegółowo rozplanowane. Przez lata ich twórca raczej zapisywał sobie luźne pomysły, ogólne założenia, mając nadzieję, że kiedyś będzie znów mieć okazję do nich powrócić.


    Mówiąc o wpływie ojca-założyciela na trylogię kończącą sagę trzeba przywołać słowa prezes Kennedy, która kilka miesięcy temu potwierdziła, że Lucas nigdy nie napisał scenariuszy do ostatnich filmów. Wygląda na to, że to jest prawda, ale nie powinna skłaniać nas ku myśleniu, jakoby twórcy sequeli zaczynali z czystą kartką. Lucas krótko przed premierą Przebudzenia Mocy mówił, że jego pomysły nie zostały wykorzystane. Ciężko posądzać go o kłamstwa, jednak w wypowiedziach Lucasa z lat 2014-16 zauważalne są pewnie niedopowiedzenia, wynikające po części z umowy zawartej między nim a szefostwem Disneya, a pewnie także jakiegoś osobistego żalu związanego ze sprzedażą Lucasfilmu, cytując mistrza, 'białym handlarzom niewolników'. Za to określenie, po namowie żony, Lucas przeprosił.

    Sztandarowy pomysł George'a Lucasa, o którym za chwilę, rzeczywiście został odrzucony, ale bardzo wiele innych elementów znalazło się w filmach, które trafiły do kin. W ciągu kilku dni po zmianie na stanowisku prezesa Lucasfilmu i zapowiedzi trylogii sequeli, ogłoszono, że scenariusz to pierwszego filmu napisze nagrodzony Oscarem Michael Arndt. Nie utrzymał tego stanowiska dłużej niż kilka miesięcy, ale o tym, co napisał, wiemy dość dużo, przede wszystkim dzięki niezastąpionym Wizjom twórców autorstwa Phila Szostaka. Choć brakuje ostatecznego potwierdzenia, powszechnie uważa się, że scenariusz Arndta był najbardziej zbliżony do opracowań Epizodu VII pozostawionych przez Lucasa. Film, który widzieliśmy w kinach jako Przebudzenie Mocy, napisany przez J.J. Abramsa i Lawerence'a Kasdana (który napisał także klasyczne Epizody V i VI), jest kolejną interpretacją tej samej historii, którą na bazie notatek Lucasa jako pierwszy nakreślił Arndt. 

    Z pierwotnych elementów Epizodu VII koniecznie trzeba wspomnieć o Luku na wygnaniu w pierwszej świątyni Jedi, odrodzonym Imperium, broni pochłaniającej energię słoneczną, a także ogólnych założeniach historii - o zbieraczce złomu, u Arndta nazywanej Kirą, która zostaje Jedi, a także szturmowcu, Samie, który opuszcza szeregi neoimperium, uciekając wraz z pilotem Ruchu Oporu.


    Ogólna wizja zaczęła się nieco rozsypywać, kiedy Abrams nie wyraził zainteresowania dalszą pracą przy Gwiezdnych wojnach, a Kathleen zatrudniła bardzo przez siebie cenionego Riana Johnsona, niezależnego reżysera. Kennedy nie chcąc go w żaden sposób kreatywnie ograniczać, dała mu właściwie wolną rękę, pozwalając, aby Ostatni Jedi kierował sagę na nieznane nikomu tory. Choć Luke dalej pozostaje wierny wizji George Lucasa, zmienia się powód jego wygnania. Twórca Star Wars chciał, aby Skywalker w pierwszej świątyni Jedi nauczył się poprzez midichloriany komunikować z Whillami, będącymi czymś na wzór uosobionej Mocy. Odbiór przez fanów samego konceptu, zasugerowanego już przecież w Epizodzie I, nie był entuzjastyczny, dlatego nikt po odejściu Lucasa na emeryturę nie był zainteresowany jego rozwijaniem, co było prawdopodobnie głównym punktem sporu między nim i jego następcami.

    Prawdziwe szaleństwo zaczęło się przy Epizodzie IX. Na stanowisko scenarzysty-reżysera powrócił J.J. Abrams, który mimo że bardzo cenił pracę Johnsona przy Ostatnim Jedi, wiedział, że powrót na znane szlaki po tym filmie jest już właściwie niemożliwy. Skywalker. Odrodzenie od strony kreatywnej jest bardzo interesującym przypadkiem. Nie tylko wykorzystano w nim projekty nieużyte przy Przebudzeniu Mocy (więcej tutaj), ale także pomysły obecne w sześciu pierwszych filmach, które z jakiegoś powodu nigdy nie zostały rozwinięte. Na przykład w Epizodzie III Palpatine planuje z Vaderem odkrycie drogi do nieśmiertelności, co według Abramsa jest zapowiedzią wydarzeń przedstawionych w finale sagi. Chris Terrio, drugi scenarzysta, w dokumencie z planu zauważa, że Leia jako użytkowniczka Mocy, siostra Luke'a, ostatniego Jedi; koncept z Epizodu VI; jest czymś w rodzaju niespełnionej obietnicy. Biorąc pod uwagę ograniczone możliwości twórców przy pracy z Carrie Fisher wręcz obowiązkowe wydawało się dla nich, aby poprzez nagrania z Oryginalnej Trylogii przywrócić księżniczkę w nowej postaci - jako rycerza Jedi. W ramach ciekawostki warto też wspomnieć o Exegolu, mrocznej planecie Imperatora z kultowym już tronem Sithów, namalowanej przez Ralpha McQuarriego na potrzeby Powrotu Jedi, z czasem zapomnianej przez samego Lucasa.



    George Lucas, co może zaskakiwać, stale jest obecny w życiu Lucasfilmu, jak obecna jest jego spuścizna w trylogii sequeli. Konsultował z Abramsesm Przebudzenie Mocy, odwiedził Garetha Edwardsa na planie Łotra 1, rozmawiał z Johnsonem podczas produkcji Ostatniego Jedi, a po premierze wystąpił w The Star Wars Show. Był też na planach zdjęciowych Solo i The Mandalorian, dzieląc się swoimi uwagami, a ostatnio brał udział w podsumowaniu kończących się Wojen Klonów. Wciąż pozostaje też przyjacielem Kathleen Kennedy oraz Boba Igera, byłego szefa, obecnie doradcy zarządu Disneya. Raczej nie uważa Star Wars za zamordowane pod jego nieobecność. Chociaż nie zawsze zgadza się z decyzjami swoich następców, pozostaje jednak zawsze otwarty, by podzielić się z nimi swoim doświadczeniem.



wspomniane materiały (linki):

Lucas o dziewięciu częściach w 1980, więcej w The Skywalker Legacy

a także inne źródła:

Star Wars: The Phantom Menace, reż. George Lucas
Star Wars: Revenge of the Sith, reż. George Lucas
The Art of Star Wars: The Force Awakens, Phil Szostak
The Skywalker Legacy - dokument


Bądź na bieżąco! Polub profil na FACEBOOKU!