Gwiezdne wojny: przestańmy żądać "po prostu dobrej historii"

Kanały, blogi, strony internetowe, istniejące tylko po to, by zarabiać na krytyce[1] nowych Gwiezdnych wojen, często na wszystkie sposoby starają się znaleźć dziurę w całym. Wywołują w społeczności fanów negatywne emocje, nawet wokół utworów, które jeszcze nie miały swojej premiery. Bardzo często usłyszeć możemy żądanie: my po prostu chcemy dostać "dobrą historię". Jest to myślenie bardzo ograniczone, bo od Gwiezdnych wojen zawsze wymagano nieco więcej niż od innych marek kultury popularnej.. Powinny i muszą pełnić różne role, a "dobra historia" wcale nie jest z nich najważniejszą.


Oczywiście Star Wars mają dawać przede wszystkim rozrywkę, bo taka była ich rola od początku. Czy Lucasfilm udaje się to osiągnąć, czy nie, to jest temat na inną dyskusję. Możemy założyć, że częściej tak, ale oczywiście nie każdy musi się zgodzić. Każdy ma prawo do posiadania własnego gustu i rozumienia pojęcia "dobra historia", ale nie powinno wiązać się to z bagatelizowaniem innych aspektów jakiegoś utworu..

Bo Gwiezdne wojny zawsze były czymś więcej niż zwykłą rozrywką. Amerykanie z jakiegoś powodu uznają je za swoje dziedzictwo kulturowe. George Lucas w 1977 rzucił wyzwanie trendom obowiązującym w kinie rozrywkowym tamtych czasów. Zresztą to samo, z różnym skutkiem, robi to teraz także Lucasfilm Kathleen Kennedy. Gdy w przemyśle filmowym największe sukcesy od kilku lat oparte są na wytwarzanych masowo produkcjach, przy Star Wars wciąż pracują ludzie, którym daje się wolną rękę przy kreowanie swojego obrazu. Nie zawsze wychodzi dobrze, ale jak mówi prezes Kennedy: w przeciwnym wypadku publika mogłaby pomyśleć, że seria jest tylko maszyną do zarabiania pieniędzy. Gwiezdne Wojny nie są, chociaż oczywiście przynoszą Disneyowi olbrzymie zyski. Jednak w Lucasfilmie: od pisarzy, scenarzystów po grafików i speców od efektów - pracują w dużej mierze ludzie, którzy mają własną, dominującą wizję (tak mówiła Carrie Fisher o Rianie Johnsonie, chyba już ikonie tego wewnętrznego trendu). Nie możemy więc oczekiwać, że Gwiezdne wojny będą dobre, jeżeli filmowcy "po prostu zrobią tak jak chcą fani". Wręcz trzeba wyrażać swoje odczucia, ale nie powinno oczekiwać się od specjalistów, że w sprawach którym poświęcili karierę i życie, będą posłuszni internetowemu głosowi tłumu. Tłumu, który często nie ma pojęcia, o olbrzymich kosztach, nie tylko finansowych, które pochłaniają Star Wars; jakichkolwiek wyobrażeń na temat kuluarowego rozumienia "dobrego filmu". O tym pisał już w latach 30. ubiegłego wieku Ortega y Gasset w Buncie mas, ale do dziś większość ludzi nie zdaje sobie sprawy, że nie ma kompetencji do dokonywania wartościowej oceny jakiegoś dzieła.

Kultura od tysięcy lat pełni jeszcze jedną rolę, chyba w ostatnich latach najbardziej odrzucaną: Gwiezdne wojny muszą być komentarzem społecznym. Osoby krytykujące Star Wars tylko za "upolitycznienie" (zresztą obecnie niesłusznie) chyba niezbyt dobrze znają ich historię, nie wiedząc na przykład, że Palpatine w filmach Lucasa posługuje się cytatami dwudziestowiecznych republikańskich prezydentów USA. Gwiezdne wojny nie mogą za nic uciekać od ważnych teraz problemów społecznych (rola kobiet, ochrona środowiska, problem narkotykowy itp.), bo straciłyby nie tylko konkretne powiązanie ze swoimi odbiorcami, ale także dużą część swojego znaczenia. Tak, Star Wars swój sukces zawdzięczają przede wszystkim przełożeniu na współczesny język uniwersalnych wartości, ale patrząc na przykład na klasyczną trylogię, możemy zauważyć też konkretny przekaz Lucasa, który pozostawia on potomnym chociażby w kwestii wojny Wietnamie. Z tego samego co on wtedy powodu, reżyserowie współczesnych filmów także powinni w filmach stanowisko w związku z ważnymi obecnie problemami. Można się z nim nie zgadzać, ale żądanie całkowitego zrezygnowania ze wszystkiego poza produkowaniem rozrywki jest wręcz zbrodnią na kulturze, ciągłości dorobku człowieka od początku jego istnienia.

Oczywiście wciąż są osoby, którzy chcieliby aby Gwiezdne wojny tylko bawiły albo dawały satysfakcję poprzez kadzenie wiernym fanom, ale muszą sobie zdać one sprawę, że jeżeli osiągną swój cel, rzeczywiście wpłyną na działania Lucasfilmu, doprowadzą do tego, że po zbyt długim okresie powtarzalności, Star Wars w pewnym momencie zanikną, jak wiele innych marek przed nimi..

[1] Wypowiedź nie potępia wyrażania emocji poprzez krytykę. Jest wyłącznie zwróceniem uwagi na wątpliwe moralnie zbijanie kapitału poprzez wywoływanie zbiorowych emocji.


Bądź na bieżąco! Polub profil na FACEBOOKU!