RECENZJA: The Rise of Kylo Ren

Gdy w lipcu podczas SDCC zapowiedziano mini-serię The Rise of Kylo Ren bezdyskusyjnie stwierdzono, że będzie to zdecydowanie najważniejszy komiks w kanonie. Lucasfilm niechętnie daje możliwość odpowiadania na kluczowe pytania w publikacjach pisanych. Przy Dooku: Jedi Lost próbowano udawać, że będzie inaczej, ale najbardziej kluczowego elementu w przejściu Hrabiego na Ciemną Stronę, roli Sidiousa, w tamtej publikacji zabrakło. Bałem się, że teraz będzie podobnie, ale okazało się, że The Rise of Kylo Ren w stu procenatach wykorzystuje potencjał zawarty w historii przemiany "Bena w Rena", a komiksowi nie brakuje właściwie niczego.


W czterech zeszytach udało się zmieścić bardzo dużo treści i choć niektóre tematy poruszono tylko powierzchownie (Diada Mocy, Palpatine), to komiks spełnia swoją rolę. Nie tylko rozwinięta zostaje filmowa retrospekcja spalenia świątyni Jedi - mamy też sporo zawartości innego typu. Dowiadujemy się, na czym polegała działalność Rycerzy Ren, jak Luke Skywalker odkrywał sekrety Szczytowej Republiki, jakie były jego relacje z Lorem Sanem Tekką, a wreszcie: jak wyglądało szkolenie nowych padawanów, czy gdzie wolny czas spędzał Najwyższy Wódz Snoke. Charles Soule nie po raz pierwszy wykazuje się znajomością uniwersum, a także pozwala sobie na umieszczenie w komiksie zajawek przyszłych projektów. To wszystko sprawia, że The Rise of Kylo Ren jest historią kompletną, pozbawioną niedopowiedzeń.

Ciekawe jest też podejście autora wobec głównego bohatera, gdyż próbuje pokazać on Bena Solo jako postać tragiczną, ale jednocześnie nie usprawiedliwia jego czynów, co robi wielu fanów po premierze Epizodu IX. Nigdy nie jest za późno, by powrócić do światła, ale jednocześnie nie da się uzasadnić ludobójstwa zbyt wygórowanymi oczekiwaniami rodziców. Jeden z rycerzy Jedi zwraca na to uwagę w całkowicie niepozornym momencie, podkreślając, że każda decyzja podjęta przez Bena, była jego własną.


Charlesowi Soule'owi dalej nie wychodzi niestety pisanie dialogów. Brzmią nienaturalnie, wyrwane z kontekstu czasem może nawet inspirująco, jednak mam nadzieję, że autor popracował nad warsztatem, czego efekty zobaczymy w powieści Light of the Jedi. Może po prostu scenariusze komiksów, komiksów zazwyczaj bardzo interesujących, nie są jego najmocniejszą stroną. Kicz i patos są charakterystyczną cechą całego gatunku, ale zanim dołączę do innych nazywających Soule'a "najlepszym scenarzystą nowego kanonu" chciałbym być przekonany, że rzeczywiście mam do czynienia autorem ponadprzeciętnym.


The Rise of Kylo Ren to warta przeczytania opowieść, jednocześnie na tyle niedługa, by każdy fan znalazł na nią trochę czasu. Być może fakt, że jako jeden z nielicznych komiksów, rzeczywiście porusza kluczową dla sagi problematykę, jest zwiastunem tego, że wkrótce częściej będę mógł polecić coś zainteresowanym filmami, spoza wąskiego kręgu badaczy kanonu.

Bądź na bieżąco! Polub profil na FACEBOOKU!