Kilka miesięcy po bitwie o Crait Ruch Oporu wciąż walczy. Wraz z nim wciąż jest Vi Moradi, której losom dalej towarzyszy autorka Delilah S. Dawson, tym razem swoich bohaterów zabierająca na Batuu.
Mimo że powieść należy do obszernego programu wydawniczego powiązanego z parkiem Galaxy's Edge, nie jest tylko przewodnikiem po atrakcjach i sklepikach w Black Spire. Główną tematyką książki jest, co niespodziewane, trauma. Wraz z Vi powraca bowiem kapitan Kardynał, który wrócił do dawnego imienia Archex. Na wspólnej misji na Batuu będą musieli jakoś żyć obok siebie, a oprócz tego także współpracować. Leia oczekuje, że Moradi założy na krańcu galaktyki nową bazę dla Ruchu Oporu, i chyba nie będzie spoilerem jeżeli powiem, że po pewnych perturbacjach na początku, w końcu jej się to uda.
Pisząc Black Spire Delilah S. Dawson miała możliwość powrócenia do postaci, które stworzyła na potrzeby Phasmy. Mimo że Vi i Kardynał nie byli najważniejszymi bohaterami tamtej powieści, to jednak dość szybko zakorzenili się w świadomości czytelników, dzięki czemu ich losy mogą być dalej kontynuowane tutaj. Wychodzi to szczerze mówiąc bardzo fajnie, bo autorka, bazując na osobistych traumatycznych przeżyciach, wchodzi w głowy bohaterów przedstawiając ich emocje związane z trudnymi wydarzeniami z Phasmy.
Wśród innych postacie na pewno trzeba wymienić Pooka, ulepszną wersję droida PK, który w książce stanowi raczej element humorystyczny na wzór K-2SO, a także oficera Porządku Katha, którego jednak nie sposób polubić, i który chyba raczej nie dołączy do Vi oraz Archexa wśród ikon Delilah. Swoją drogą Kardynał ma pod koniec książki prawdziwie niesamowitą scenę, o której mam nadzieję, fani szybko nie zapomną.
Tytułową osadę Black Spire kojarzymy już z kilku tytułów, chociażby drugiej części kanonicznego Thrawna Timothy'ego Zahna. Po raz pierwszy jednak możemy poznać jej zwykłych mieszkańców, ich małomiasteczkowy sposób bycia, a dla autorki jest to okazja do kilku cierpkich żartów z wysokich cen gadżetów w Galaxy's Edge. Przy okazji warto powiedzieć, że na Batuu na chwilkę wrócimy jeszcze w powieści -Force Collector Kevina Schinicka, która swoją premierę będzie miała w listopadzie. Otwarte zakończenie Black Spire pozostawia także nadzieje na bezpośrednią kontynuację, więc może historia książek z Vi Moradi nie dobiegła jeszcze końca.
2019 to dla książek Star Wars bardzo dobry rok. Wychodzą regularnie, są naprawdę dobrze napisane i umiejscowione w ciekawych momentach w historii uniwersum. Black Spire nie wyłamuje się z tego towarzystwa i mam szczerą nadzieję, że kolejne lata dla powieści Star Wars będą równie dobre.