RECENZJA: Thrawn: Treason - Timothy Zahn

W mrocznym okresie dla książek Star Wars w Polsce, który wydawnictwo Uroboros rozpoczęło jesienią 2017, coraz więcej fanów sięga po nowe powieści w oryginalne. Kiedy my wciąż czekamy na Canto Bight, w USA Lucasfilm Publishing zaczyna tworzyć coraz oryginalniejsze i ciekawsze tytuły, takie jak chociażby kolejna książka o Thrawnie


Historia z Treason umiejscowiona jest pomiędzy wydarzeniami z odcinków czwartego sezonu Star Wars Rebels. Thrawn zostaje wezwany na rozmowę z Imperatorem, ponieważ dyrektor Krennic zażyczył sobie, aby fundusze przeznaczane na produkcję TIE Defenderów przekazać na kontynuowanie budowy Gwiazdy Śmierci. Imperialna polityka szybko schodzi na dalszy plan, odgrywa jednak w książce kluczową rolę dzięki zakulisowym działaniom wysokich rangą oficerów. Większość książki skupia się jednak na walce z zagrożeniem z Nieznanych Regionów, na które Thrawn natrafia próbując ustalić przyczynę dziwnych kradzieży dostaw części do Stardust. Wtedy też do gry wchodzą Chissowie - z admirał Ar'alani i Elim Vanto na czele.


Opis który zaprezentowałem wyżej brzmi fajnie i książka rzeczywiście taka jest. Jest akcja, są zdrady i co ważniejsze - są ciekawi bohaterowie. Problem wielu kanonicznych książek to tworzone przez ich autorów, nowe postacie. Zazwyczaj są bardzo płaskie, z jedną cechą charakteru, i zazwyczaj w tej samej książce giną. Tu bohaterowie jak Vanto, Ar'alani, Faro czy  nawet Ronan (trochę taki Jar Jar tej powieści) zostali stworzeni przez Zahna po to, aby wpłynąć jakoś na losy galaktyki: jak nie teraz, to ewentualnie w przyszłych tytułach tego autora. Do końca książki nawet nie zauważyłem, że za wyjątkiem Thrawna, znane już postacie, takie jak Krennic, kapitan Pellaeon, Wielki Moff Tarkin i Imperator, są raczej bohaterami pobocznymi, a fabułę nakręcają głównie nowi.


Muszę jednak zaznaczyć, że z Treason mam pewien problem, który charakteryzuje całą twórczość Zahna. Są to opisy bitew kosmicznych. Dużo w nich niezrozumiałych technicznych szczegółów, co zazwyczaj przekłada się na to, że połowy z nich częściowo nie rozumiem.

Myślę, że Thrawn: Treason bardzo dobrze pokazuje, że po pięciu latach istnienia nowego kanonu, książki nie tyle opuszczają świat filmowy, co rzeczywiście zaczynają coś do niego dodawać. Nowe technologie, nowe frakcje, nowych bohaterów i nowe problemy, z którymi muszą mierzyć się ci znani. Jestem pewny, że Timothy Zahn nie opuszcza Thrawna na długo, i nie mogę się doczekać, aby przeczytać kolejne powieści, do których stworzenia pretekstem będzie kontynuacja losów Wielkiego Admirała.

Bądź na bieżąco! Polub profil na FACEBOOKU!