RECENZJA: Age of Republic

Zapowiedź Age of Republic rozbudziła, wydaje mi się, wśród fanów spore oczekiwania. Po raz pierwszy mieliśmy zobaczyć pewnych bohaterów poza ekranem. Plus należy się więc za sam pomysł. Jak jest z wykonaniem?


Będę szczery - po premierze "Przebudzenia Mocy" zniknął gdzieś mój cały sentyment do trylogii prequeli, jednak nie to jest tematem dzisiejszej debaty. Chciałbym po prostu zaznaczyć, że choć czekałem na komiks z zainteresowaniem, to przy samej jego premierze nie czułem jakichś specjalnie wygórowanych emocji

Age of Republic w ostatnich miesiącach, kiedy ukazywały się zeszyty tej serii, zyskało całkiem przychylne opinie u fanów. Ja nie uważam tego za czołówkę kanonu, ale nie jestem też jakoś strasznie zawiedziony. W większości zeszyty nie wywołały po prostu dużego wrażenia. Były fajne przebłyski: księżyce Bogden, trening Dooku, ale nie wystarcza to, aby komiks uznać za dobry bezdyskusyjnie.

Qui-Gon, Padmé, Dooku, Obi-Wan - niestety, komiksy z tymi bohaterami nie przemówiły do mnie w ogóle, co może u niektórych budzić zdziwienie. Pierwszy z zeszytów porusza chociażby ostatnio ponownie modny temat "Równowagi Mocy", jednak jego interpretacja jest też taka jak ostatnio modnie - czyli dla mnie niezrozumiałe podejmowanie (znów popularne wśród fanów słowo) "szarych" decyzji, a nie -jak mi się wydaje- uporządkowani sytuacji w galaktyce.



Mówiąc o komiksach z Generałem Grievousem, Jango Fettem i Darthem Maulem najłatwiej byłoby użyć zwrotu: "szału nie ma". W zeszycie z cyborgiem mamy lekko zasugerowaną jego przeszłość, Jango pokazuje nam relacje między oboma Fettami, a w numer z Maulem nawiązuje do komiksowej miniserii, jednak nic z tego nie jest w stanie wywołać specjalnie dużych emocji.

Podobała mi się za to historia z Anakinem i zeszyt specjalny, a wiem że nie wszystkim do gustu przypadła taka banalna, kosmiczna przygoda Jedi. Doceniam pokazanie Yularena z nowej perspektywy, i oprócz swobodnego charakteru samej opowieści, poważniejsze momenty w fabryce droidów, gdzie Anakin zmuszony jest stawić czoła swojej przeszłości. Za to Special kupił mnie sympatyczną, choć troszkę zbyt naiwną, opowieścią z Jar Jarem i Rexem na Mimban. Pozostałe dwie historie wchodzące w jego skład - z Ventress i Macem Windu - też oceniam raczej pozytywnie i szkoda, że ograniczono się tylko do kilku stron, bo na prawdę ciężko coś więcej powiedzieć o samym poziomie wykonania.

Rysunki są ładne, Luke Ross jak zwykle nie zawodzi. Dobrze, bo wygląda na to, że ta tendencja utrzymuje się ostatnio we wszystkich seriach.


Age of Republic to krok w dobrym kierunku dla komiksów Star Wars, ale moim zdaniem zbyt niepewny. Nie grożą nam raczej kolejne filmy w erze prequeli, więc pozostaje ona otwarta na twórców, którzy powinni w tym momencie zacząć tworzyć nieco bardziej interesujące i znaczące historie. Nie jest źle, ale nowy kanon ma już pięć lat i oczekiwałbym teraz już jednak czegoś więcej.



Bądź na bieżąco! Polub profil na FACEBOOKU!