W lipcu tego roku zapowiedziano nową miniserię komiksową od wydawnictwa IDW, opowiadającą mroczne historie z różnych zakątków Galaktyki, których osią miała być główna opowieść umieszczona w zamku Vadera na Mustafar. Entuzjazm fanów szybko zgasł, gdy niektórzy uświadomili sobie, że komiksy Star Wars Adventures IDW, mimo że kanoniczne, zazwyczaj skierowane są do dzieci w wieku szkolnym.
Nie inaczej jest tym razem, bowiem komiks napisał twórca chociażby Adventures in Wild Space Cavan Scott, a rysunki do wiodącej historii wykonał znany z głównej serii Derek Charm. Ja zazwyczaj wychodzę jednak z prostego założenia: Gwiezdne wojny to ogromny świat, który może pomieścić zarówno mroczniejsze historie, jak np. planowane Jedi: Fallen Order czy The Mandalorian, ale także sympatyczne opowieści oparte przede wszystkim na przekazie dla młodszego fana. Tutaj udało się połączyć te dwa elementy - historia ma bowiem mroczno-horrorowy klimat, ale wiemy też, że główni bohaterowie (przynajmniej niektórzy) wyjdą z opresji cało. Możemy się więc dobrze bawić, a młodsi czytelnicy nie będą mieli oporów, aby po komiks sięgnąć.
Cały mroczny klimat stworzony został za pomocą bardzo prostych technik i myślę, że nie jest to wada, jeżeli mamy świadomość do kogo skierowana jest historia. Chodzi przede wszystkim o specyficzne słownictwo czy przerażone postaci krzyczące o nadchodzącym złu. W historii z okresu Wojen Klonów całości pięknie dopełnia nawiązanie do roli Draculi wykreowanej niegdyś przez Christophera Lee, czy starwars-owego Hrabiego Dooku, który w gotyckim zamku, skąd roznosi się nietoperzowa zaraza, sam w pewnym momencie zamienia się takiego wampira. Przygoda z udziałem Hana i Chewbaccy jest moim zdanie trochę za mało gwiezdnowojenna, ale to wyłącznie chwilowy spadek formy. Najciekawszą z pobocznych, a zarazem najkrótszą opowieścią jest ostatnia, którą Vaneé opowiada rebeliantom i która dotyczy pierwszych dni mustafarińskiej fortecy.
W głównej historii śledzimy losy rebeliantów dowodzonych przez trochę starszą Linę Graf. W skład głównej ekipy wchodzi także m.in. droid CR-8R. Bardzo fajnie, że Cavan Scott po raz kolejny wykorzystuje stworzone przez siebie wcześniej postacie, ale w zupełnie innych historiach. Dzięki temu być może nowy kanon stworzy kiedyś ikonicznych bohaterów, a główne i pamiętne rolę w książkach czy komiksach będą pełnić nie tylko filmowe postacie.
Strona graficzna komiksu prezentuje się dobrze, chociaż widać tu charakterystyczny dla Star Wars Adventures cukierkowy styl. Poboczne opowieści zostały zilustrowane przez różnych artystów, a na ich tle szczególnie wybija się historia o Ewokach. Rysunki są dosyć specyficzne, dlatego też niezwykle ciekawe. Warto zaznaczyć, że dzięki tej opowieści do kanonu wróciło wiele elementów z starej kreskówki Ewoks.
Podsumowując chciałbym jeszcze wspomnieć o zakończeniu. Wykorzystanie przez bohaterów morałów z opowieści do powstrzymania Imperium było słabe (ale też i zrozumiałe), natomiast sam monolog i zawarte w nim wnioski Liny bardzo mnie usatysfakcjonowały.
Tales from Vader's Castle polecam każdemu, kto nie ma ciekawszego pomysłu na jesienny wieczór. Nie jest to może pozycja obowiązkowa, ale pierwsza i na razie jedyna tego typu w uniwersum Star Wars.