Star Wars Resistance przed swoją premierą niesłusznie budziło wiele negatywnych emocji wśród internetowych fanów. Od początku wiadomo było, że ma to być bajka, którą dzieci będą mogły obejrzeć sobie w sobotę rano do śniadania. I cóż - tak właśnie jest!
Może i jestem dziwny, ale Resistance mi się bardzo podoba, bo jest lekkie i zwyczajnie urocze! Wreszcie nie śledzimy istotnych wydarzeń Galaktyki. Fabuła zabiera nas daleko od centrum wszechświata, na stację Kolos, gdzie podążamy za losami Kaza, młodego szpiega Ruchu Oporu. Choć bohater już zdążył narobić sobie wśród fanów przeciwników, to ja jednak czuje z nim większą więź niż chociażby z Ezrą z Rebeliantów. Co prawda jest z nim związanych kilka głupiutkich żartów, ale emanuje od niego swego rodzaju dziecięca naiwność. Przykre jest, że bohaterowi na razie nic się nie udaje. Na początku może i było to śmieszne, ale po czterech odcinkach Kaza jest mi po prostu szkoda!
Pozostali bohaterowie nie grają zbyt dużej roli. Najfajniejsi są dwaj sprzedawcy - Flix oraz Orka (ich charyzma aż prosi się o komiks!), Neeku to trochę bardziej stonowany Jar Jar, a Torry, która w materiałach promocyjnych bardzo mi się spodobała, jest niestety niewiele. Na plus warto wspomnieć o wszystkich obcych biegających po stacji. Na chwilę obecną fani naliczyli ich już koło trzydziestu odmian, a pamiętajmy że serial dopiero się zaczyna.
Muzyka w serialu jest również ciekawa i pomysłowa, jednak nie zapada w ucho. Animacja jest płynna, technicznie wygląda bardzo ładnie (poza sceną z rzutkami), tyle że światło pada czasami nienaturalnie na włosy czy twarze bohaterów. Nie zawsze udaje się również zachować poczucie estetyki kadru. Miałem momentami wrażenie, że twórcom zależało, aby wyrobić się do jesieni. Nie jest to jednak dobra taktyka, biorąc pod uwagę, że czekają nas aż dwadzieścia dwa odcinki.
Jeżeli lubiliście Porgi w Epizodzie VIII, to ucieszy Was na pewno fakt, iż twórcy Resistance również zadbali o stworzenie własnych słodkich zwierzątek. W serialu pojawiają się bowiem urocze...gorgi, czyli słodkie żabki z wielkimi oczami, które mieszkańcy Kolosa...zjadają jako obiad!
Jak można podsumować pierwsze cztery odcinki? Jest fajnie. Jeżeli macie ochotę obejrzeć sobie bajkę, a przy okazji pobawić się Gwiezdnymi wojnami, to siadajcie w soboty o 9:30 przed telewizorami. Podczas oglądania wszystkie bieżące sprawy tak jakoś ulatują, bo oglądając Ruch Oporu zwyczajnie dobrze się czuję. Jest akcja, sympatyczni bohaterowie, nowa przygoda. Ponieważ serial umiejscowiony jest sześć miesięcy przed Przebudzeniem Mocy, Najwyższy Porządek na razie bawi się wyłącznie w pewne podchody z buntownikami, dzięki czemu możemy na chwilę odpocząć od wielkich starć. Na te przyjdzie nam poczekać do kolejnej jesieni, kiedy pojawią się kolejne odcinki Wojen klonów.
Może i jestem dziwny, ale Resistance mi się bardzo podoba, bo jest lekkie i zwyczajnie urocze! Wreszcie nie śledzimy istotnych wydarzeń Galaktyki. Fabuła zabiera nas daleko od centrum wszechświata, na stację Kolos, gdzie podążamy za losami Kaza, młodego szpiega Ruchu Oporu. Choć bohater już zdążył narobić sobie wśród fanów przeciwników, to ja jednak czuje z nim większą więź niż chociażby z Ezrą z Rebeliantów. Co prawda jest z nim związanych kilka głupiutkich żartów, ale emanuje od niego swego rodzaju dziecięca naiwność. Przykre jest, że bohaterowi na razie nic się nie udaje. Na początku może i było to śmieszne, ale po czterech odcinkach Kaza jest mi po prostu szkoda!
Pozostali bohaterowie nie grają zbyt dużej roli. Najfajniejsi są dwaj sprzedawcy - Flix oraz Orka (ich charyzma aż prosi się o komiks!), Neeku to trochę bardziej stonowany Jar Jar, a Torry, która w materiałach promocyjnych bardzo mi się spodobała, jest niestety niewiele. Na plus warto wspomnieć o wszystkich obcych biegających po stacji. Na chwilę obecną fani naliczyli ich już koło trzydziestu odmian, a pamiętajmy że serial dopiero się zaczyna.
Muzyka w serialu jest również ciekawa i pomysłowa, jednak nie zapada w ucho. Animacja jest płynna, technicznie wygląda bardzo ładnie (poza sceną z rzutkami), tyle że światło pada czasami nienaturalnie na włosy czy twarze bohaterów. Nie zawsze udaje się również zachować poczucie estetyki kadru. Miałem momentami wrażenie, że twórcom zależało, aby wyrobić się do jesieni. Nie jest to jednak dobra taktyka, biorąc pod uwagę, że czekają nas aż dwadzieścia dwa odcinki.
Jeżeli lubiliście Porgi w Epizodzie VIII, to ucieszy Was na pewno fakt, iż twórcy Resistance również zadbali o stworzenie własnych słodkich zwierzątek. W serialu pojawiają się bowiem urocze...gorgi, czyli słodkie żabki z wielkimi oczami, które mieszkańcy Kolosa...zjadają jako obiad!
Jak można podsumować pierwsze cztery odcinki? Jest fajnie. Jeżeli macie ochotę obejrzeć sobie bajkę, a przy okazji pobawić się Gwiezdnymi wojnami, to siadajcie w soboty o 9:30 przed telewizorami. Podczas oglądania wszystkie bieżące sprawy tak jakoś ulatują, bo oglądając Ruch Oporu zwyczajnie dobrze się czuję. Jest akcja, sympatyczni bohaterowie, nowa przygoda. Ponieważ serial umiejscowiony jest sześć miesięcy przed Przebudzeniem Mocy, Najwyższy Porządek na razie bawi się wyłącznie w pewne podchody z buntownikami, dzięki czemu możemy na chwilę odpocząć od wielkich starć. Na te przyjdzie nam poczekać do kolejnej jesieni, kiedy pojawią się kolejne odcinki Wojen klonów.