Z pewnego punktu widzenia #1

W tym tygodniu miałem okazję odbyć dyskusję z jednym z czytelników. Być może da to początek nowej nieregularnej serii.



Pośród poruszanych z Mikołajem tematów znalazł się przede wszystkim kanon świata Star Wars, ale także wartość artystyczna trylogii sequeli czy różnorodność kulturowa postaci w najnowszych tytułach.


Uniwersum Star Wars:

Expanded Universe przez lata rozrosło się do niewyobrażalnych rozmiarów. Zauważyłem jednak, że w pewnym momencie po prostu zaczęło brakować pomysłów. Powoli kończyły się także możliwości rozwoju świata. W nowym kanonie może historie nie są takie "epickie", ale na pewno zaplusuje to w przyszłości.

Mikołaj:

To niestety prawda jednak uważam że główną winą tego "bałaganu" jest zbyt małe zainteresowanie Georga. Sam nie raz podkreślał że dla niego liczą się tylko filmy a książki, komiksy i gry to dodatki. Sytuacja byłaby zgoła inna, gdyby Lucas nie speszył się hejtem na prequele i kontynuował kręcenie filmów oraz dbał o swoje uniwersum.



Tyle, że bez Lucasa też wygląda to już inaczej. Story Grup pilnuje każdego szczegółu, zaś książki i komiksy nie leżą tylko obok filmów, ale podobnie jak one, stanowią elementy większego świata.

I w tym właśnie Disney jest lepszy od Lucasa -  mają ludzi, którzy dbają o ścisłość uniwersum i jak powiedziałeś, książki i komiksy nie są tylko "dodatkami" a są naprawdę częścią uniwersum. Jednak przejdźmy do najważniejszej sprawy, czyli filmów. Co o nich sądzisz? Czy najnowsza trylogia jest w stanie dorównać dawnym filmom?




Jeżeli chodzi o trylogię sequeli, to jestem po prostu zakochany. Może nie są to wybitne produkcje, jednak pierwsze, które pojawiły się w kinach "za mojej kadencji". The Last Jedi znam praktycznie na pamięć, Przebudzenie Mocy zresztą też. 
Czy dorównują wcześniejszym dziełom Lucasfilmu - ciężko mi to stwierdzić. Możliwe, a może po prostu nie chcę obiektywnie oceniać obrazów, które darzę ogromnym ładunkiem emocjonalnym. Na horyzoncie czeka  masa innych produkcji, jednak do nich mam nieco inne podejście. Podobnie jak przy Solo czy Rouge One - czekam z niecierpliwością, na pewno nie raz obejrzę, jednak nie mam zamiaru traktować ich na równi z dziewięcioma Epizodami, które są dla mnie fundamentem uniwersum.


Ja podchodzę do nowych produkcji zgoła inaczej. O ile uwielbiam spin offy i pomysł aby je tworzyć uważam za coś cudownego, to najnowsza trylogia nie podoba mi się w ogóle. Zbyt bardzo rażą mnie proste rozwiązania fabularne, brak logiki, w niektórych miejscach niepotrzebne ciągnięcie wątków i poprawność polityczna, jednak nie uważam się za tzw "prawdziwego fana" hejtującego Disneya, bo widzę, że te filmy nie są złe - są po prostu inne, robione pod młodszą publikę. Przecież nie musi nam się zawsze wszystko podobać. Uniwersum jest tak duże, że każdy znajdzie tu coś dla siebie

Mam niestety kilka zastrzeżeń. Po pierwsze - filmowe Star Wars to już jest coś, więc jakieś byle historie nie mają prawa być traktowane na równi z sagą, dlatego też cieszę się, że wychodzą adaptacje książkowe i mogę traktować je jak normalne powieści. 
Odnośnie głupot fabularnych - wiele zostało już wyjaśnione w różnych pozycjach. 
A poprawność polityczna?  Definicja mówi, że to szacunek do innych osób, więc nie rozumiem, jak można uważać to za wadę. Wracając jeszcze do spin-offów - dla mnie to po prostu fabryczne produkty, gdy nowe Epizody (napisane i wyreżyserowane przez te same osoby), uważam za dzieła wizjonerskie.

Co do poprawności politycznej, to ma ona wiele definicji. Chodzi tu bardziej o wciskanie na siłę osób różnego koloru skóry (patrz Rose), różnej orientacji (to częściej pojawia się w komiksach i książkach), tylko po to, aby dana grupa nie poczuła się urażona. Niestety, ale te wątki nie wychodzą filmom czy też adaptacjom na dobre, bo po prostu autorzy nie wiedzą jak takie wątki mają prowadzić. Skoro poruszyliśmy już pisaną część kanonu, to co myślisz o nowych książkach? Osobiście muszę z przykrością przyznać, że wiele z pozycji wydanych w Polsce jest po prostu słabych.

Po pierwsze - nawet nie zwracam uwagi na rzeczy o których mówisz w kontekście poprawności poprawności politycznej. Ba, cieszę się, że świat uczy się na podstawie Gwiezdnych Wojen naturalnej tolerancji. Odnośnie książek, jak już wspomniałem, dla mnie każda publikacja stanowi element układanki. Mi się bardzo podobają. Nie traktuje ich tylko jako czegoś, co ma mi przekazać ekscytującą historię, tylko bardziej jak taki portal do dużo ciekawszej rzeczywistości odległej galaktyki.

SPOILERY Z KSIĄŻKI "Oddział Inferno"

Jednak, czy nie sądzisz że niektóre rozwiązania fabularne są po prostu głupie? Spójrzmy np. na Oddział Inferno, który idealnie pokazuje jak nie powinny wyglądać służby specjalne.
Zwróćmy chwilę uwagę na ich główną misję: infiltrację grupy terrorystycznej "Marzycieli". O ile pomysł wniknięcia w ich szeregi jest bardzo dobry, to nie widzę większego sensu aby tak długo z nimi działać, gdyż to było bodajże 8/10 osób. Nie stanowili tak wielkiego zagrożenia, aby nie móc ich na miejscu unieszkodliwić i pojmać dwóch , by IBB ich przesłuchało. Już w ogóle sensu nie ma narażanie życia żołnierzy czy wysoko postawionych oficerów aby zyskać zaufanie. Strata generała i moffa nie była tego warta. Nie zapominajmy także o Syen.


W Galaktyce jest wielu generałów i moffów, więc Imperium najwidoczniej uznało, że istotniejsze są dla nich informacje o źródłach partyzantów. 

Tylko należy zwrócić uwagę na to, jakie były to informacje. Przecież żadną tajemnicą nie było, że na jakieś planecie planowane są uroczystości z udziałem ważnych osobistości, A co do moffów i generałów - nie jest ich tak wiele, jak mogło by się wydawać. Nie zapominajmy, że są to wysokiej rangi oficerowie Imperium i narażanie ich życia jest bezsensowne.


Oczywiście ta uroczystość nie była tajemnicą, ale Inferno chodziło o to, aby dowiedzieć się co ( a właściwie kto) łączy kolejne cele właścicieli. 

Muszę jednak powiedzieć, że podczas czytania akurat tej konkretnej książki także miałem sporo obiekcji odnośnie sensu głównej misji. A co masz na myśli, mówiąc o stracie Syen?

Jej zabicie przez terrorystów czego można było uniknąć.

Czy ja wiem, czy można go było uniknąć? Wtedy całą misję by szlag trafił, a dla Imperium najważniejsza jest realizacja jego celów.

Można było. Może nie w tym momencie, ale gdyby zabili większość terrorystów, a dwóch zostawili na przesłuchanie, można by uniknąć wielu trudów i śmierci

Jakąś decyzję trzeba było podjąć. Wiesz, jak ciężko byłoby powiedzieć, ile głupich rzeczy robi się na prawdziwym świecie?

No, niestety. Skoro już coś powiedzieliśmy o kanonie, to przejdźmy do Legend. Czego by o nich nie mówić, to jednak są pełne wyśmienitych dzieł, które Uroboros ma zamiar ponownie wydawać.

Ale właściwie po co ponownie wydawać przeciętne fanfiki, pisane hurtowo, których autorzy byli właściwie wykonawcami woli redaktorów. Oczywiście w jakiś tam sposób cenię Legendy, jednak był to świat przeżarty do bólu własną "epickością"...

...

Dajcie znać, co sądzicie o tego typu treści na blogu. Wszystkie komentarze, jak zawsze, mile widziane :)

Bądź na bieżąco! Polub profil na FACEBOOKU!